poniedziałek, 27 lipca 2015

3. I'm afraid.


Sztokholm, 13 czerwca 2014

Lucy

Robi mi się słabo...Pakuję kolejne ubranie do walizki..
Boże..dlaczego? Ręce mi się trzęsą..Nie mogę racjonalnie myśleć.Jadę tam..jadę do tego miasta i..wpadłam jak śliwka w kompot ! Dlaczego ja tam jadę? Poradzi sobie sam..zaprosi tych gości i po prostu wróci.Ja tu zostanę,będzie tak bezpieczniej..chyba.Rozglądam się po pokoju i wkładam ostatnie rzeczy.Po chwili wychodzę na korytarz i kieruję się do wyjścia..Zawriowałam..
Oj..i to mocno.
Wychodzę na zewnątrz i widzę jak stoisz koło auta..niecierpliwisz się..Nic nowego.
-No wreszcie ! Spóznimy się na samolot ! 
Ech..Panikujesz.
-Przecież mamy jeszcze pięć godzin do wylotu ! Nie spinaj się tak-mówię wsiadając do samochodu.
-Dobra,nie ważne.
-Boże człowieku nie tak szybko ! -denerwuję się widząc ,że jedziemy z niemałą prędkością.
Spoglądasz na mnie..Wolę już nic nie mówić...ale jest dziś zdenerwowany,jak nigdy.
Jednak ja..zaraz zapadnę się pod ziemię.Za parę godzin będę tam..i..Nie mogę zapomnieć..jak zapomnieć?! 
-Właściwie dlaczego ja tam muszę być Matt?-pytam wysiadając.
-Jak to po co? Przecież sam nie zaproszę tych gości co nie?-spoglądasz na mnie takim dziwnym wzrokiem..
-Ach..
Nie mam pojęcia co mówić..chyba najlepiej żebym w ogóle nic nie mówiła.
Z każdą minutą coraz bardziej jestem niespokojna..Jeszcze kilkanaście minut i będziemy w tym samolocie..a potem..Nie wierzę to jest jakiś koszmar ! Nie chcę go spotkać..boję się..
-Mam nadzieję ,że zapomniałaś-mówisz nagle łapiąc mnie za rękę.
-Ale..o co ci chodzi?-pytam zaskoczona.
-Nie udawaj..mówię o Andreasie,zapomniałaś prawda?-pytasz spoglądając na mnie.
-Tak..zapomniałam-odpowiadam nie pewnie..Mam nadzieję,że to wystarczy..
-Spójrz mi w oczy i powtórz-łapiesz mnie za podbródek i oczekujesz odpowiedzi.
Mam dość..Tak cholernie dość !
Patrzę uważnie w twoje oczy..żadne słowo nie może przejść mi przez usta..ale muszę to powiedzieć..bo..będzie niedobrze.
-Tak zapomniałam o Andreasie-mówię pewnie..Łatwo poszło.
Ale..oczywiście,że nie zapomniałam..nigdy..w życiu nie zapomnę.Jeśli go spotkam..nie mogę go spotkać..za żadne skarby świata go nie spotkam ! 
Widzę ulgę na twojej twarzy..Tak łatwo cię przekonałam..tak łatwo potrafiłam cię okłamać..i siebie także.
Boję się..

Traunstein, 13 czerwca 2014

O matko ! To już..jesteśmy..wylądowaliśmy..Niemcy..jesteśmy tutaj i zaraz pojedziemy do..Traunstein..Nawet w myślach ta nazwa nie może mi przejśc przez gardło.Szybko biorę walizkę i idę za tobą..Za szybko idziesz ! Zdecydowanie bardzo ci się spieszy..
-Ej ! Nie tak szybko Matt !-podbiegam do ciebie łapiąc oddech..
-Kochanie wybacz,ale podobno ma być burza,więc musimy się pospieszyć.Jeszcze dwie godziny drogi.-informujesz mnie pociągając za sobą.
Głowa mi pęka ! Co robić? Nie chcę..nie pojadę tam ! Zaraz się rozpłaczę..już czuję łzy..
Opanuj się Lucy ! Biorę głęboki wdech i wsiadam do taksówki.
-W porządku? Jesteś jakaś blada-uważnie patrzysz na mnie.
Czuję jak się czerwienię..Och..muszę się uspokoić.
-Wszystko dobrze-staram się ciebie uspokoić,ale chyba nie wychodzi mi to.
-Chyba nie denerwujesz się,że tam jedziesz? Przecież zapomniałaś..
-Nie denerwuję się ! Jestem tylko zmęczona-tłumaczę.Serce zaraz wyskoczy mi z piersi..Strasznie duszno w tym aucie ! Uchylam okno i czuję silny wiatr z deszczem.
-Co ty robisz?! Nie widzisz jak pada ! -zamykasz gwałtownie okno.-Dlaczego jesteś taka zdenerwowana? Przecież zapomniałaś..I gwarantuję ci,że się z nim nie spotkasz!-przybliżasz się na niebezpieczną odległość i głaszczesz mój policzek.
-Już nie mówmy o tym -oddalam się i patrzę przez szybę.
Nie będzie dobrze..to zle się skończy.Boję się..nie dam rady.
-Ale jeśli nie zapomniałaś..to radzę ci zapomnieć-szepczesz mi na ucho.Przełykam głośno ślinę..Czuję się potwornie zle..zaraz chyba umrę.
Tak byłoby najlepiej.
Od kilkunastu minut panuje kompletna cisza..z każdą minutą zbliżamy się do celu.. 
Koszmar.
Rozpoznaję wszystkie widoki,jakie pojawiają się za oknem..Spoglądam do przodu i widzę tablice informującą,że jesteśmy już w Traunstein.
Niedobrze mi..Nigdy nie pomyślałabym,że spotka mnie taki koszmar..
-Tak właściwie to gdzie my będziemy spać?-pytam.Kompletnie nie myślałam o tym wcześniej..
-U mojej znajomej.Ona także będzie na ślubie-informujesz.
Dobrze wiedzieć.
Podjeżdżamy pod maly jasnożółty dom..To chyba tutaj.Wysiadam z auta i czuję okropny deszcz ,który pada..Idelana pogoda.Tak bardzo oddaje mój stan..
-Jesteście ! Szybko wchodzcie ! -widzę małą blondynkę,która nas woła.Wygląda dość..ciekawie..Już jej nie lubię.Szybkim krokiem z bagażami idziemy w stronę wejścia.
-Cześć,jestem Caroline a ty pewnie Lucy-wita się ze mną tak..bardzo wesoło.
Ech..mam dość.
-Tak,jestem Lucy-witam się siląc się na uśmiech.
-Wejdzcie do kuchni,zaparzę herbaty.-zaprasza nas do pomieszczenia.W ciszy zaparza herbatę i po chwili nam ją podaje.
-Na szczęście szybko dotarliście.Od kilku dni tak strasznie tutaj pada,że mam dość tej pogody !-siada koło mnie i pogodnie się uśmiecha.-No Matt,naprawdę masz ładną narzeczoną.
-Oczywiście,że tak.Najpiękniejszą.
Zaraz wyjdę..Cóż za komplementy..
-Co do ślubu mam nadzieję,że przyjdziesz z kimś-Matt spogląda na blondynkę.
-Nawet o tym nie myślałam,ale chyba wiem z kim przyjdę-widzę w jej oczach takie..iskierki?
Oho.Ktoś tu się zakochał..
-Tak? To świetnie ! -z entuzjazmem odpowiada mój narzeczony.
Co ja w ogóle wygaduję.
-Jest naprawdę świetny.Mam nadzieję,że się zgodzi-jeśliby chciała mogłabym o tym kimś opowiadać w nieskończoność..Cóż przynajmniej ona jest szczęśliwa.
-To twój chłopak?-pyta nagle Matt.
Caroline patrzy na niego zaskoczona.
-yy..tak to mój chłopak-odpowiada nie pewnie.
Dziwne..
-Mam nadzieję,że go poznamy-wyrywam się po dłużyszym milczeniu.
-No jasne ! Będzie wiele okazji ku temu.Mieszka całkiem niedaleko.-informuje Caroline krojąc ciasto.
Teraz zauważam,że jesteśmy w tej samej dzielincy co..kiedyś mieszkałam..On też tu mieszka..
Cholera ! Teraz to do mnie dotarło..
-Kiedyś tu mieszkałam-mówię nawet nie zwracając na słowa ,które teraz wypowiedziałam..Widzę,że blondynka i Matthew patrzą na mnie uważnie..
Ojej.
Uśmiecham się pokrzepliwie..O rany spojrzenie Matta jest beznadziejnie przykre..Przecież nic takiego nie powiedziałam ! 
W ciszy podaje nam wcześniej pokrojone ciasto..Uważnie mi się przygląda.
No co jest ! Ludzie..
-Nie widziałam cię tu wcześniej.Ja wprowadziłam się do tej dzielnicy ponad pół roku temu-informuje zajadając się kolejnym kawałkiem ciasta.
-Wyprowadziłam się rok temu..
Uciekłam..mniejsza o to.
-Ach to dlatego..
-Nie ważne-mówię szybko odkładając talerz do zmywarki-Dobrze to ja póje do pokoju i..wypakuję się.Chcę jak najszybciej stąd się ulotnić.
Matthew nie odpuści..Widzę jak patrzy.Jest zły..bardzo zły.
-W porządku.Pokój macie na górze ,pierwsze drzwi po prawej.
-Dziękuje-mówię i szybko ulatniam się do pokoju.
Macie..Jeszcze tutaj mam być z nim w jednym pokoju..
Cudownie.

Traunstein, 14 czerwca 2014

Andreas 

Przeciągam się leniwie.Słyszę dzwięk budzika.Czas wstawać,niedługo kolejny trening.Wstaję z łóżka i kieruję się do kuchni..Dopiero 7 rano..Spoglądam na zewnątrz i widzę promienie słońca.Wreszcie jest pogoda.Mam nadzieję,że trening będzie udany.Słyszę głośną muzykę w swoim telefonie..Ech..kto znów tak wcześniej dzwoni..Patrzę na wyświetlacz telefonu..Chyba ktoś ze mnie żartuje..
Caroline..czego znów chce? Nawet nie wiem kiedy zapisałem jej numer telefonu..i po co?
-Halo-zmuszam się odebrać ten telefon i słyszę jej głos.
-Cześć Andi.Dasz radę przyjść jutro tak około 17 do mnie?-pyta.
Jej głos jest taki..spokojny? Nie mogę się nadziwić..Ile ta dziewczyna ma wcieleń..
-Jesteś?
-Ach,tak.Dlaczego mam przyjść? Coś się stało?-pytam zaciekawiony.
-Chciałabym spytać się o coś ciebie i przedstawić cię komuś-informuje.
Oj..chyba to jakiś kiepski żart.
Mocno kiepski Wellinger.
-Och ,a nie możesz spytać się teraz?-łudzę się,że nie będę musiał tam iść..
-Wolałabym nie przez telefon.Mam nadzieję,że się zgodzisz.Wiesz gdzie mieszkam? To pa !
-Oczywiście,że..
..nie mam zielonego pojęcia gdzie mieszkasz! 
Cholera ! Ale ona mnie denerwuje..Co zaś wymyśliła? O co jej chodziło z tym zgadzaniem się?! Na nic się nie zgodzę...
Zaraz zwariuję..

Po rozmowie szybko doprowadzam się do użyteczności i uciekam na trening.Nawet nie przeszedłem połowy drogi i już spotykam Alexa.
-Cześć,idziesz na trening?
-Tak,idę-mówię niemrawo.
-Oj,chyba znów się nie wyspałeś.
Zejdz ze mnie !
-Nie..po prostu dzwoniła do mnie Caroline i chce żebym do niej przyszedł..-sama rozmowa o niej jest beznadziejna.
-Uuu...a co to zaszczyt,że masz tam do niej przyjść?
-Chce mi kogoś przedstawić i coś powiedzieć.-Teraz to się już wkopałem do reszty..
-O rany..pewnie swoich rodziców, a potem ślub,dzieci i sielanka rodzinna.
-Chyba cię powaliło.Nawet tak nie żartuj!-spoglądam na niego morderczym wzrokiem.-Nawet nie wiem gdzie mieszka ! W ogóle dziś była jakaś spokojna..
-Spokojna? Może nie jest taka zła. A co do mieszkania..chyba to taki zółty dom.
-A ty skąd wiesz? 
-Widziałem ją dzisiaj..chyba ktoś u niej jest..Stała z..nie ważne.
-Z kim stała? 
-Nie wiem ,z jakąś dziewczyną i tyle.
Przyglądam mu się uważnie i widzę,że jest  zamyślony..Coś tu nie gra..tylko co?
-Ej Alex ! Co jest?-pytam.Może się dowiem..
-Nic,nic.Muszę lecieć ! Miłego treningu !
Ucieka w piorunującym tempie.
A temu co zaś?! Wszyscy mnie już denerwują..i ukrywają przede mną ! 
Pójdę tam jutro i się dowiem o co chodzi Caroline..Co mi tam szkodzi prawda...

...przecież już nic nie może mnie zaskoczyć.










I mamy trójkę ! :))
Uważam,że rozdział mógłby być lepszy..ale cóż wyszło jak wyszło.
Jestem pozytywnie zaskoczona komentarzami,które dajecie.Bardzo dziękuję ♥
Do zobaczenia ! Buziaki :**
Amy Luna :))

poniedziałek, 20 lipca 2015

2.Life is not a movie...


Sztokholm, 9 czerwca 2014

Lucy

Zwariowałam...Ta dziewczyna doprowadza mnie do szału ! 
Od pięciu godzin chodzimy po mieście i szukamy sukienki.Niedługo zabraknie nam sklepów..
To byłoby błogosławieństwem ! 
- Ten wygląda całkiem przyjaznie ! -wskazuje na mały butik.Wystawa zniechęcam nie abym tam weszła..Sukienki na tej wystawie,są koszmarne ! Mogłabym w takiej jednej się utopić ! 
-Przymierz tą.Będziesz wyglądać w niej świetnie ! -popycha mnie do garderoby z tą ogromną suknią...Boże za mała ta garderoba na takie szajstwo ! Szukam przodu tej sukni i w końcu ją ubieram ! Czuję się jakbym zaraz miała wybuchnąć.Ledwo wychodzę z tej garderoby i widzę spojrzenie Therese,która uśmiecha się od ucha do ucha.
-Wyglądasz rewelacyjnie ! Jak księżniczka !-mówi podchodząc do mnie.
Raczej wyglądam jak Gnijąca Panna Młoda...a nie jak księżniczka...
-Nie uważasz,że tak sukienka jest zbyt..duża? Taka obszerna? Mogłabym kupić bardziej skromną..-wyrażam swoje wątpliwości patrząc do lustra.
To jakiś koszmar ! 
-Na takie wesele jakie szykują dla was rodzice taka sukienka będzie idealna ! -odpowiada poprawiając ramiączka od sukni.
-Co masz na myśli,mówiąc "na takie wesele"?-pytam zaciekawiona.
Co oni znów wymyślili..?
-Podobno ma być około 500 osób ,a przyjęcie ma odbyć się na zamku0informuje.
Czy ja się przesłyszałam?! 500 osób?! Zamek?! 
O nie,nie..nie zgadzam się ! 
-Czy oni powariowali?! Nawet nie znam tylu osób-odpowiadam gwałtownie się odwracając.Widzę uśmiechniętą twarz There..Ja raczej wyglądam w tej chwili gorzej.
-Nie martw się ! Wesele będzie jak z bajki ! Zobaczysz,że będziesz najszczęśliwszą panną młodą !-odpowiada.
Wątpie,że najszczęśliwszą..Byłabym ,gdyby...
...muszę zapomnieć.
-Jestem bardzo szczęśliwa ,że jesteś z moim bratem.
A ja nie...
-Dobrze,że odeszłaś od tego dzieciaka-mówi szukając odpowiednich butów.
-Kogo masz na myśli?-pytam podchodząc do niej.
-No..ten Andreas? Chyba tak ma na imię.
-Ach ,o niego ci chodzi.-odpowiadam niewzruszona.
W środku zaraz się ugotuję ! 
-On w ogóle do ciebie nie pasował ! Skąd wytrzasnęłaś takiego małolata?-pyta spoglądając na mnie.
Skąd ty możesz wiedzieć ! Lepiej się już zamknij ! 
-Dlaczego uważasz ,że do mnie nie pasował? -pytam spokojnie ,przymierzając parę butów,która jest tragiczna..Teraz nawet to mnie nie obchodzi.
-Lucy co za głupie pytanie ! Nie uważasz,że był dla ciebie za młody? To jeszcze dzieciak !
Dzieciak...którego kocham idiotko !
-I co z tego,że jest młodszy? Wiek chyba nie ma znaczenia?-pytam coraz bardziej podirytowana.
-Nie,jeśli to mężczyzna jest starszy od kobiety ,a nie odwrotnie-tłumaczy pewnie podając kolejną parę szpilek.
Och..To aż takie istotne? 
-Dla mnie to nie jest ważne.Jeśli się kogoś kocha to..
-Nie mów,że go nadal kochasz?-spogląda na mnie..takim dziwnym wzrokiem.
Oj..lepiej ,już będę cicho.
-Nie,nie kocham go-odpowiadam pewnie.
Cholernie kocham..niech pozostanie to tajemnicą.
Widzę ulgę na jej twarzy.Chyba tej rodzinie naprawdę zalezy na tym ślubie..A zwłaszcza jemu..bo on mnie tak bardzo "kocha"..
-Wierzę,że mój brat będzie najlepszym mężem na świecie!-odpowiada z entuzjazmem podchodząc do kasy.
Ja..w to nie wierzę.
Nawet nie zauważyłam kiedy kupiłyśmy tą nieszczęsną suknię i parę butów,które idelanie komponowały się z nią..
Trudno,muszę przeżyć..Najwyżej zabiję się w tym stroju klauna..
-Może zaprosisz go na swój ślub?-pyta znienacka gdy wsiadamy do auta.
-Co? O kim mówisz?-spoglądam na nią zdezorientowana.
-No tego Andreasa-informuje odjeżdżając z parkingu.
Mam ochotę zapaść się pod ziemię..Ona chyba żartuje ! 
Nawet nie wyobraża sobie..jak cholernie bolą mnie jej słowa..
Jak mogłabym coś takiego zrobić..Zaprosić człowieka,którego kocham na swój ślub z kimś innym..To chore ! To wszystko jest chore ! Nawet nie wiem kiedy uderzam z całej siły ręką.
-Auć..
-W porządku Lucy? -patrzy na mnie przestraszona.
-Tak,tak.Lepiej patrz na drogę.
-Ach..tak..droga.
Dojeżdżamy do domu i widzę czekającego na nas Matta.
Jest ostatnią osobą,którą mam ochotę teraz widzieć.
-Już jesteście ! I co? Kupiłyście sukienkę?-pyta podchodząc do mnie i całując w policzek.
-Oczywiście braciszku! Najpiękniejszą na świecie!-mówi z entuzjazmem.
-Mógłbym ją zobaczyć?-pyta.
-Jasne.-mówię i wyciągam z auta.
-Nie ! Lucy zwariowałaś ? To przynosi pecha ! Zobaczy ją w dniu ślubu-odpowiada Theresa.
Przydałby się ten pech..
-Och..nie wiedziałam-mówię i odchodzę w stronę domu.
-Poczekaj ! Musimy porozmawiać-zatrzymuje mnie Matthew przy wejściu.
-Coś się stało?-pytam spoglądając na niego.
-Wiesz..pewnie słyszałaś ilu będzie gości na naszym weselu.
-No tak i szczerze wcale mnie taka ilość nie cieszy.
-Och,nie przejmuj się tym.Chciałem ci tylko powiedzieć,że mam przyjaciół za granicą i także chciałbym ich zaprosić.
-No..dobrze-mówię nie pewnie.
-Tylko chciałbym zaprosić ich osobiście i dlatego za parę dni wyjeżdżamy-informuje otwierając drzwi do domu.
-Wyjazd? Ale gdzie?-pytam uważnie przyglądając się.
-Do Niemiec...,a dokładniej do Traunstein.
Nic wiecej nie chcę wiedzieć...

Traunstein, 10 czerwca 2014 

Andreas

Noi masz za swoje ! Biegam już od dobrej godziny na tym deszczu i nie mam żadnej nadziei,że trener mi odpuści..Nie dziwię się mu.
-Wellinger,jutro punkt 7 rano masz tutaj być ! A teraz wracaj do domu ! I żadnych imprez ! -odpowiada.
-Dobrze trenerze-mówię zrezygnowany i wchodzę do szatni.Spoglądam na wyświetlacz telefonu.Widzę 10 nieodebranych połączeń i raz tyle smsów od tej całej Caroline..
Jeszcze tego mi brakowało..! 
Biorę szybki prysznic i wychodzę na zewnątrz.Widzę przy bramie wejściowej Alexa..
A ten co tu robi?
-Cześć ! Widzę ,że w końcu wziąłeś się do roboty ! 
-Daj mi spokój..-mówię otwierając bramę.
-Oj widzę ,że ktoś tu nie w humorku-mówi klepiąc mnie po plecach.
-Ty za to w doskonałym-patrzę na niego.
Zresztą kiedy on nie był...
Słyszę dzwięk komórki i widzę nieznany numer..
-O boże ,znów dzwoni !-irytuję się i wrzucam telefon do torby.
-Czyżby jakaś wielbicielka?-pytam śmiejąc się.
Zabawne...
-Taa,chyba ta cała Caroline.Będę musiał zmienić numer telefonu-odpowiadam zrezygnowany.
-Nie przejmuj się ,niedługo znudzisz się jej i dać ci spokój.
-Mam nadzieję,bo same jej te smsy i telefony doprowadząją mnie do szału.
-O cholerka..
Widzę niewyrazną minę Alexa,który spogląda w lewą stronę.Widze,że patrzy na jakąś blondynke,która energicznie macha.
-Co jest?-pytam zaciekawiony.
-To masz problem stary-spogląda na mnie z niewyrazną miną.
Oho..czyżby..
-Twoja Caroline idzie do ciebie-mówi i oddala się.
-Ej co ty robisz?!-krzyczę.
-Sorry ,muszę iść i powodzenia !-mówi spoglądając na zbliżającą się blondynkę.
To się wpakowałem..Mam talent to takich rzeczy...
-Andi-słyszę piskliwy głos blondynki,która mocno mnie przytula.
-Caroline?-pytam ,próbując upewnić się czy to rzeczywiście ona..
-Dlaczego nie odbierasz,ani nie odpisujesz?-pyta.
Boże...
-Miałem trening.Przepraszam,ale się spieszę-odpowiadam i staram się odejśc jak najdalej.
-Ej..poczekaj !-mówi podbiegając.-Musisz mi to wynagrodzić.Idziemy na randkę !-ciągnie mnie za rękaw w cakiem innym kierunku,niż zamierzałem..
Randka?! Oj nie,nie..
-Gdzie ty mnie ciągniesz?-pytam zrezygnowany.
-Pójdziemy tu i tam!
To się dowiedziałem...
Po jakiś 10 minutach widzę,że wchodzimy to znanej mi kawiarni...
Siadamy przy stoliku..jak dobrze znanym mi stoliku.To tutaj ją poznałem..tutaj chodziliśmy prawie codziennie..
..cholera ! Ogarnij się !
-Co zamawiasz?-z rozmyśleń wyrywa mnie głos blondynki..
-Nie wiem..może być gorąca czekolada.
-W porządku,ja to samo zamówię-odpowiada i kieruje się w strone baru.
Najchętniej stąd bym uciekł..ale patrząc na deszcz,który w tej chwili pustoszy miasto,nie mam najmniejszej ochoty.
Rozglądam się po sali..Widzę,że bardzo dziś dużo ludzi..
-Zaraz będzie czekolada-blondynka siada obok mnie i spogląda na mnie.
-Cieszę się,że się spotkaliśmy.Mam nadzieję,że to nasze nie ostatnie spotkanie-mówi całując mnie w policzek.
W ogóle nie jestem w stanie się skupić..Wszystko przypomina mi ją..
Nie jestem w stanie zapomnieć..Choć tak bardzo chcę...
Lucy..jak bardzo cię kochałem..tak bardzo teraz cię nienawidzę..Przykro mi..,ale mam nadzieję,że już nigdy się nie spotkamy.
Z rozmysleń wyrywa mnie trzask drzwi i widzę zmokniętą dziewczynę,która trzyma jakąś butelkę i podchodzi do stolika ,gdzie siedzi spora ilość osób...
-Ej ,patrzcie ! Byłam nad morzem kilka dni i znalazłam to!
-List w butelce?-pyta blondyn.
-No ,tak ! Może to jakiś list miłosny? 

-Słyszałeś to? Niezle,jeśli rzeczywiście to jakiś list miłosny-mówi Caroline,która uważnie przygląda się grupce osób.
-Nikt w tych czasach takich rzeczy już nie robi-odpowiadam beznamiętnie popijając łyk czekolady.
-Jesteś zbyt pesymistyczny ! Może akurat...-odpowiada z entuzjazmem.
Ech..Czego ci ludzie nie wymyślą...
-Caroline..ja,nie jestem pesymistą,tylko nie wierzę w takie bzdury-odpowiadam spoglądając na blondynkę.
-A gdyby ktoś do ciebie coś takiego napisał to też byś myślał ,że to takie bzdury?-pyta uśmiechając się.
-Och..,ale ty masz bujną wyobraznie.-mówię znudzony tą całą sytuacją.-Wiesz..pójdę już-mówię i ubieram kurtkę.
-Ale dlaczego? Zobaczymy się,prawda?
-No..nie wiem.Zobaczymy ,cześć-mówię i wychodzę z kawiarni.

Caroline 

Kurczę ! Musiał tak szybko wyjść..Chyba go zanudziłam na śmierć.Zadzwonię do niego pózniej i umówimy się na następne spotkanie.Ciekawe co on taki przygnębiony..Ostatnio na imprezie był całkiem inny..taki energiczny,wesoły..a dziś? Całkiem inny gość.Może następnym razem będzie miał lepszy humor.Spoglądam na grupkę osób,które z wyraznym zaciekawieniem czytają ten cały list..Jestem strasznie ciekawa co w nim jest...
-Przepraszam..-podchodzę do grupki osób.
-Tak?
-Widziałam ten wasz list i..
-Siadaj ! Nigdy w życiu nie spodziewałam się,że coś takiego znajdę ! 0mówi z entuzjazmem brunetka.
Ciekawe...
-Mogłabym go zobaczyć?
-Jasne-mówi dziewczyna i wręcza mi go...

Nie wierzę...To chyba przypadek..Jest tyle osób o tym imieniu..
To nie mogłaby być prawda..To tylko zbieg okoliczności..
Nie,nie..to życie,a nie film..







Hejka ! 
Akcja powoli się rozkręca,ale do dopiero początek ! 
Czeka nas wiele zawirowań :))
Czekam na wasze opinie ^^
Buziaki :**
Wasza Amy Luna :))

niedziela, 12 lipca 2015

1.Not all those who wander... are lost.


Sztokholm, 7 czerwca 2014

Lucy

Twoje spojrzenie od kilku sekund zatrzymane jest na mojej osobie..Jesteś taki szczęśliwy,uśmiechasz się tak promiennie jak nigdy w życiu.Jeszcze nigdy odkąd cię poznałam nie widziałam cię takiego..Może nie mogłam dostrzec tej strony ciebie?
Może nie byłam w stanie...
Zawsze widziałam cię zdenerwowanego lub w nastroju,który powodował napięcie między nami..Tylko dlaczego to się teraz zmieniło? 
Czy jestem w stanie uwierzyć,ze jedno słowo,które wypowiedziałam tyle znaczyło dla ciebie?
"Tak"-trzy litery..i tyle znaczą..
Spoglądam na pierścionek,który spoczywa na moim palcu.Naprawdę go mam? 
Ja..naprawdę się zgodziłam..ja nie mogę w to uwierzyć.Na samą myśl,że to wszystko nie jest snem robi mi się słabo.Wciąż patrzysz na mnie takim wzrokiem..Jestem cholernie tym speszona...
Nie..to jest sen ! Tak to musi być sen i zaraz się wybudzę..
-Kochanie wszystko w porządku?-pytasz nagle stając naprzeciwko mnie ,łapiąc mocno za rękę..
Oh..to nie sen..
Ale..kochanie? Czy ja się przesłyszałam..?Kiedy do mnie tak mówiłeś? O ile w ogóle miała miejsce taka sytuacja.
-Lucy?
Niecierpliwisz się..
-W porządku-odpowiadam wymuszając uśmiech.
Ty nadal w takim nastroju..Chciałabym teraz otworzyć oczy i z ulgą stwierdzić,że to sen..koszmar.
Kim ja jestem? Co we mnie wstąpiło godzinę temu,żeby powiedzieć tak?! Dlaczego nie odmówiłam...? Ach tak...Nawet nie mogę myśleć,bym mogła odmówić..
Wszystko bym zniszczyła i siebie i..
Andreas...
Czy ty w ogóle istniejesz?
Czy naprawdę cię spotkałam..?
Jeśli tak..byłeś najlepszą rzeczą na świecie.
Rzeczą...powinnam powiedzieć "najlepszą osobą"..
Ale ja cię potraktowałam jak rzecz..
Andi..przepraszam...
Moje myśli są bardzo daleko stąd.Nawet nie spostrzegłam,że jesteśmy już w domu.
-Skarbie widzę,że przez całą drogę byłaś mocno zmayślona..Na pewno wszystko w porządku? Chyba się cieszysz z naszych zaręczyn?-pytasz głaszcząc mnie po policzku.
Oj nawet nie wiesz jak bardzo..
Ale skarbie? Serio? 
-Naprawdę wszystko dobrze.Jestem tylko zmęczona.-po raz kolejny wymuszam uśmiech i przytulam się do ciebie.Mam nadzieję,że tym gestem przekonam cię do moich uczuć..
Uczuć..
Nie kocham cię Matthew..
Kocham kogoś zupełnie innego..A jednak to ciebie teraz przytulam..To ty każdego dnia jesteś obok mnie,a ja..nie chcę tego..Nie chcę takiej miłości.
Jest sztuczna,nie prawdziwa.
Popełniłam największy błąd w życiu..
..ale przecież i tak nie mogłabym być z Nim..



Traunstein, 8 czerwca 2014

Andreas

Jesteś idiotą Wellinger ! Kolejny zawalony trening..Spoglądam na wyświetlacz telefonu,dochodzi południe..Już od trzech godzin trwa trening..Kilkanaście nieodebranych połączeń..
Nie żyję..
Który to już raz? Chyba straciłem rachubę..
Wstaję z łóżka,ale moja motoryka jest słaba..To przez tą wczorejszą imprezę.
Nic nie pamiętam..kompletnie nic.
Słyszę dzwięk dzwonka i powoli schodzę aby otworzyć drzwi nieproszonemu gościowi..Akurat teraz.Otwieram je i moim oczom ukazuje się nie kto inny jak Alex.
Jak dobrze go widzieć...
-O dzień dobry ! Widzę ,że impreza była udana!-mówi wchodząc bez pozwolenia.
Uwielbiam go..
-Zamknij się ! Błagam mów ciszej.
-Jak sobie życzysz.Powiem ci stary,że wczoraj to niezle zabalowałeś.
Jak dobrze to wiedzieć.
-Nic kompletnie nie pamiętam.Coś się działo ciekawego?-pytam wstawiając wodę na kawę.
-Poważnie nic nie pamiętasz?-pyta mnie mocno zdziwiony.
-No tylko trochę..Wiem,że rozmawiałem z jakąś laską i tyle-tłumaczę.
-Dokładniej to z Caroline.A raczej na rozmowie się nie skończyło-mówi głupkowato się uśmiechając.
No pięknie ! Jeszcze tego brakowało..
-Nie żartuj Alex ! Nie mów mi,że przespałem się z...Carolnie? 
Boże..nawet nie pamiętam jej imienia.Jest zle.
-Tak Andreas.Przespałeś się z nią i jeszcze mówiłeś jej takie rzeczy..
Coraz bardziej zaczynam się martwić..Jest zle..bardzo zle.
-Co? Co ja jej nagadałem?-pytam po raz kolejny zniecierpliwiony.
-Tylko tyle,że w życiu nie spotkałeś piękniejszej dziewczyny.Chyba też obiecałeś jej kolejne spotkanie i dałeś swój numer telefonu-opowiada.
Mrozi mi krew w żyłach,gdy to słyszę..
-Alex ja nawet nie wiem jak ona wygląda ! W życiu się z nią nie spotkam !-odpowiadam nerwowo kładąc kubek z kawą na stół.
-Wiesz wygląda jak typowa barbie.Takie blond włosy,długie nogi..
-Dobra,dobra..Lepiej już skończ.-patrzę na niego błagalnym wzrokiem.
-I to ma być piękna dziewczyna? Jakiś żart..
-No,cóż widocznie twój gust się zmienił-po raz kolejny uśmiecha się w taki sposób..
Doprowadza mnie to do szału! 
-Andreas?
-Co?-spoglądam na Alexa,który nagle poważnieje.
Oj to rzadki widok..Bezcenne.
-Martwię się o ciebie.
Chyba się przeszłyszałem..
-Od dobrych kilku miesięcy tylko imprezujesz,nie chodzisz na treningi..
Czy on będzie robił mi kazanie? 
-Daj spokój Alex,wszystko w porządku-mówię podirytowany.
Kogo on teraz zgruwa? Moją matkę? Jedna wersja jej mi wystarczy.
-Andreas ! Nie daj spokój,tylko obudz się ! -uderza pięścią w stół.
Aż podskoczyłem..Halo obudziłem się ! 
Marszczę brwi i spoglądam na Alexa..czy to w ogóle on?
Chyba ma rozdwojenie jazni..Polecę mu dobrego lekarza i..
-Nie zapomniałeś o niej..
-Co? O kim? -pytam zdezorientowany.
Taka pobudka to mi wystarczy.
-Lucy..
-Lucy? A kto to taki?
Moja miłość..
-Nie udawaj głupka Wellinger ! 
Oho..będzie poważnie.
-Już dawno o niej zapomniałem ! Po co wracasz do niej?-pytam z wyrzutem.Jego spojrzenie jest cholernie poważne,aż się boję..
-Odkąd cię zostawiła..Andreas zmieniłeś się.Kompletnie się pogubiłeś-szepcze uważnie mi się przyglądając.
Masz rację,cholernie się pogubiłem..
-Gadasz bzdury ! Zapomniałem o Lucy ! Wykorzystała mnie i potrakotwała jak zabawkę ! A potem wróciła do swojego kochasia i koniec bajki !-odpowiadam odchodząc od stołu.
-Boli cię to ,prawda?-pyta podchodząc do mnie.
Cholernie boli..
-Nie,już zapomniałem..Skończmy ten temat.
-W porządku stary.Jeszcze się zakochasz-odpowiada pokrzepliwie się uśmiechając.
Zakochać..
Już raz się zakochałem...I co?
Zrobiła ze mnie idiotę..
Kochałem ją..cholernie,zawsze i wszędzie..
Kochałem..już nie kocham..
..i nie pokocham.

Sztokholm, 8 czerwca 2014  

Lucy

Kręci mi się w głowie..Wszystko szlag trafia ! 
Nie mam pojęcia co robić..
Za trzy miesiące wychodzę za mąż..Będzie ślub..goście,zabawa..
Ja..go nie kocham ! 
Boję się..A może by tak..
Nie..to zły pomysł..
Robi mi się słabo..Ci wszyscy ludzie..podochodzą i mi gratulują..
A ja,jak w transie uśmiecham się tak radośnie..
W środku jestem wrakiem człowieka..Czuję się taka samotna.
Potrzebuję..kogoś.
Jego potrzebuję..
Kocham go..cholernie,zawsze i wszędzie...
Kocham i będę kochać..
-A ty?-szepczę sama do siebie nieświadoma tego..-Będziesz mnie kochać?
-Kochanie z kim ty rozmawiasz?
Czuję jak obejmujesz mnie w pasie całując delikatnie w skroń.
Idiotka !
-Nic takiego.Nie przejmuj się tym.
-Jutro jedziesz z moją siostrą wybrać sukienkę-informujesz mnie.
Pięknie ! Marzyłam o tym..
-Doskonale-silę się na uśmiech.
Nie wytrzymam tak dłużej..
Psychicznie się wykończę..To psychopata.Właśnie,więc bądz rozsądna Lucy.

Nie mam pojęcia co robić...Pomocy ! 







Witam was cieplutko ! :))
I jest pierwszy rozdział :)
Mam nadzieję,że wam się spodoba.
Rozdziały będą dodawane w nieokreślonym czasie.Zależy kiedy znajdę czas :)
Pozdrawiam was ♥ 
Buziaki :** 
Amy Luna :))

piątek, 10 lipca 2015

Prolog


Sztokholm, 5 czerwca 2014

Lucy          

Co teraz robisz? Gdzie jesteś?
Wszystko u ciebie w porządku?
Zakochałeś się?
Tyle pytań..
Żadnej odpowiedzi...
Kochałam cię...Naprawdę pokochałam cię od pierwszego wejrzenia..
Zaufałam ci bezgranicznie...Nigdy się nie zawiodłam.
Ty..także mi zaufałeś...
A ja..Wszystko zniszczyłam.
Zostawiłam cię..
Tak bardzo cię zraniłam.
Minęło już rok..
A moje zauroczenie nie minęło..
Może to nie było zauroczenie..
Chyba naprawdę cie kochałam..
Jednak gdybym cię tak kochala..
Nie skrzywdziłabym cię..
Nie zostawiła.
Zachowałam się beznadziejnie,nie umiałam nic wyjaśnić..
Po prostu odeszłam..
I tak naprawdę zostawiłam cię dla..Niego..
Bałam się..
Nie o siebie..
Ale o ciebie się bałam..
Zastanawiam się dlaczego to piszę..
Przecież nigdy tego nie zobaczysz..
Nie przeczytasz..
Chciałabym żebyś wiedział..
...że cię kocham.
Andi...
Stoję na szczycie latarni morskiej i wpatruję się w nieskończoną ilość wody...
Wrzucam ten list...Może ktoś go znajdzie..
Beznadziejne marzenie..
Andreas...
Tęsknię za tobą..
A ty?

             

Bohaterowie          


Andreas Wellinger
20 lat
183 cm
Traunstein 



Lucy Weiss
24 lat
178 cm
Sztokholm/Traunstein 

Matthew Errikson
27 lat
190 cm
Sztokholm



Alex Braun
20 lat
187 cm
Traunstein