czwartek, 27 sierpnia 2015

7.Something ends that might have something to start


Traunstein,20 czerwca 2014 

Lucy

-Wyjeżdżamy-słyszę twój głos.Szybko pakujesz walizkę i poganiasz mnie.
-Teraz? Przecież jest  5 nad ranem.-dziwię się.Mieliśmy jechać dopiero za parę dni.
-Nie ważne.Lepiej jak będziemy wcześniej.Przecież nic nas tu nie trzyma-spogląda na mnie.-Z resztą nie najlepiej wyglądasz.-uważnie mi się przygląda-Gdyby ktoś cię widział..
-To..ty mi zrobiłeś..-szepczę.Widzę błysk w twoich oczach.
-Prawda,ale..to twoja wina,więc nie spinaj się.
Nie odpowiadam.Nie chcę już nic mówić.Jestem poddenerwowana.Wracamy do Sztokholmu..Do rzeczywistości.A tam czeka mnie..ślub.Panikuje,coraz bardziej..Schodzimy na dół,wokół panuje kompletna cisza.Zwykle o tej porze Caroline jest już na nogach.Lubi wcześniej wstawać.Jednak teraz jej tu nie ma..Dziwi mnie to.
-Gdzie Caroline?Powinniśmy pożegnać się z nią..
-Jest u Andreasa,więc nie pożegnamy się.-odpowiadasz spokojnie.
Czuję niemiłe ukłucie w sercu..Brzuch zaczyna mnie boleć..Dlaczego tak reaguje? Dlaczego nie mogę zapomnieć i..po prostu pożegnać się z poprzednim życiem.
Biorę głęboki oddech i wychodzimy na zewnątrz.
Wkładasz gwałtownie bagaże do auta i odpalasz papierosa.Zauważyłam,że od jakiegoś czasu więcej palisz tego świństwa..nic na to nie poradzę.
To przecież nie moja sprawa.
Wsiadamy do samochodu i jak zawsze ruszasz z takim impetem.
Czeka nas dość długa podróż na lotnisko.Są ogromne korki gdy wyjeżdżamy z Traunstein.
-Cholera !-denerwujesz się.-Jeszcze tego brakuje ! Musimy zdążyć na ten lot.-Jesteś czerwony ze złości.I wyciągasz kolejnego papierosa z paczki..
-Matt..wyluzuj.I proszę nie pal tyle.-próbuję cię uspokoić.Na marne.Patrzysz na mnie wściekły.
-Zamknij się Lucy ! Tyle mnie kosztowało tu przyjechać.Więc..Zamknij się.
-Dobrze-szepczę drżącym głosem.
Przy nim jestem zawsze taka zdenerwowana.Nie mogę normalnie spać,mam koszmary.Jak ja wytrzymam resztę życia z tym człowiekiem? Nie mam pojęcia.
Coraz większy tłok robi się na autostradzie,a m
-Raczej nie zdążymy na ten samolot..Mogliśmy wyjechać za kilka dni.y praktycznie w ogóle nie ruszamy się do przodu.Matt denerwuje się..ja się denerwuje.
-Niby po co?!-krzywisz się.Za długo tam byliśmy.Za wiele razy go widziałaś?!-krzyczysz.
-To ty wymyśliłeś ten wyjazd ! To ty..go zaprosiłeś na nasz ślub,więc nie gadaj bzdur.-podnoszę głos.
-I to był zły pomysł.Już ja się postaram,żeby on nie był na naszym ślubie.-marszczysz czoło i skupiasz się na czymś.
Skręca mnie w żołądku..Co ty wymyślisz człowieku? 
Nie chcę wiedzieć.


Sztokholm,20 czerwca 2014

Therese

Za parę godzin wracają..Ciekawe jak im poszło z zaproszeniami.Oby wszystko było dobrze.Na szczęście wszystko tutaj już jest załatwione.Chociaż trochę się martwię..Gdy ostatnio dzwonił Matt był jakiś..zdenerwowany? Chyba tak..,a wydaje mi się,że tak łatwo nie jest go zdenerwować.Musiało coś się stać..tylko co? Wydaje mi się ,że wszystkiemu winny jest ten..Andreas.Podobno Lucy widziała się z nim..,ale chyba tylko tyle.

Widzę,że wysiadają z auta.Ich miny nie są jakieś dobre.Pewnie są zmęczeni.Słyszę trzaśnięcie drzwiami.Idę w ich stronę.
-W końcu jesteście !-witam się z nimi.Matt ma niewyrazną minę,a Lucy..nie wygląda najlepiej.Miała jakiś wypadek czy co?
-Co..ci się stało?-pytam się jej.Spogląda na mnie dziwnym wzrokiem i nie jest w stanie nic powiedzieć.Patrzy raz na mnie,raz na Matta.Co jest?
-Przewróciła się.-odpowiada Matt wymijająco.
-Tak,przewróciłam się.-odpowiada lekko uśmiechając się.
Serio.Przewróciła się.Chyba w to wierzę.
Nie pytam o nic więcej.Kierujemy się w stronę jadalni ,gdzie czekają na nas rodzice.
-Witajcie-mama wita się z nimi i zaprasza do stołu.
Rozmowa toczy się spokojnie.Nawet nikt nie pyta o Lucy..Aż się dziwię.Przecież nawet ślepy by zobaczył jak jej twarz wygląda.
Trochę mnie to niepokoi..Nie wiem dlaczego.Martwię się.
Po dłuższym czasie wszyscy rozchodzą się do swoich pokoi.

Traunstein,20 czerwca 2014

Andreas

Przeciągam się leniwie i otwieram oczy.Spoglądam w prawą stronę.Koło mnie leży drobna blondynka,która chyba jeszcze śpi.Caroline.Naprawdę tutaj jest.
My..chyba zrobiliśmy jakiś krok i..jesteśmy razem? Chyba tak..naprawdę jesteśmy razem.Nie przeszkadza mi to.Wręcz przeciwnie,spodobało mi się to.
A Caroline? Jest całkiem inna,niż myślałem.Jest..słodka,kochana i bardzo czuła.Uśmiecham się gdy ją widzę obok siebie.
Czy..ja coś do niej czuje? Na ten moment nie jestem w stanie tego powiedzieć,ale może za jakiś czas..
-Cześć-całuje mnie w policzek i przytula się do mnie.
-Jak ci się spało?-pytam bawiąc się jej długimi włosami.
-Świetnie ,a tobie?-pyta spoglądając na mnie.
Zaskakująco dobrze.
-Bardzo dobrze-mówię i delikatnie całuję jej usta.Przyciąga mnie do siebie i pogłębia pocałunek,podoba się jej to,mi też.Przerywa nam tą przyjemność jej komórka.Po chwili Caroline lekko się krzywi.
-Co jest?-pytam z ciekawości.
-Wyjechali.-odpowiada.-Nawet się nie pożegnali.-mówi z kwaśną miną.
Trochę nie łapię.
-Ale..kto,co?-pytam jak małe dziecko.
-No..Lucy i Matt,już wrócili do Sztokholmu.-odpowiada.
Ta wiadomość..nie rusza mnie.Nie czuję..Właściwie nic nie czuję.Czy to dobrze? Sam nie wiem.
Chciałem wyleczyć się z Lucy..z jej osoby.

Czy to ten moment kiedy mi się udało? 
                Lucy..Nie zapomnę o tobie,ale wyleczyłem się z tej miłości.










Kochane ! :** Z góry przepraszam za opóznienie i za krótki rozdział :))
W Następnym się poprawię,obiecuję ! 
Czekam na wasze opinie.
Pozdrawiam i cudownych końcowych dni wakacji :))