czwartek, 27 sierpnia 2015

7.Something ends that might have something to start


Traunstein,20 czerwca 2014 

Lucy

-Wyjeżdżamy-słyszę twój głos.Szybko pakujesz walizkę i poganiasz mnie.
-Teraz? Przecież jest  5 nad ranem.-dziwię się.Mieliśmy jechać dopiero za parę dni.
-Nie ważne.Lepiej jak będziemy wcześniej.Przecież nic nas tu nie trzyma-spogląda na mnie.-Z resztą nie najlepiej wyglądasz.-uważnie mi się przygląda-Gdyby ktoś cię widział..
-To..ty mi zrobiłeś..-szepczę.Widzę błysk w twoich oczach.
-Prawda,ale..to twoja wina,więc nie spinaj się.
Nie odpowiadam.Nie chcę już nic mówić.Jestem poddenerwowana.Wracamy do Sztokholmu..Do rzeczywistości.A tam czeka mnie..ślub.Panikuje,coraz bardziej..Schodzimy na dół,wokół panuje kompletna cisza.Zwykle o tej porze Caroline jest już na nogach.Lubi wcześniej wstawać.Jednak teraz jej tu nie ma..Dziwi mnie to.
-Gdzie Caroline?Powinniśmy pożegnać się z nią..
-Jest u Andreasa,więc nie pożegnamy się.-odpowiadasz spokojnie.
Czuję niemiłe ukłucie w sercu..Brzuch zaczyna mnie boleć..Dlaczego tak reaguje? Dlaczego nie mogę zapomnieć i..po prostu pożegnać się z poprzednim życiem.
Biorę głęboki oddech i wychodzimy na zewnątrz.
Wkładasz gwałtownie bagaże do auta i odpalasz papierosa.Zauważyłam,że od jakiegoś czasu więcej palisz tego świństwa..nic na to nie poradzę.
To przecież nie moja sprawa.
Wsiadamy do samochodu i jak zawsze ruszasz z takim impetem.
Czeka nas dość długa podróż na lotnisko.Są ogromne korki gdy wyjeżdżamy z Traunstein.
-Cholera !-denerwujesz się.-Jeszcze tego brakuje ! Musimy zdążyć na ten lot.-Jesteś czerwony ze złości.I wyciągasz kolejnego papierosa z paczki..
-Matt..wyluzuj.I proszę nie pal tyle.-próbuję cię uspokoić.Na marne.Patrzysz na mnie wściekły.
-Zamknij się Lucy ! Tyle mnie kosztowało tu przyjechać.Więc..Zamknij się.
-Dobrze-szepczę drżącym głosem.
Przy nim jestem zawsze taka zdenerwowana.Nie mogę normalnie spać,mam koszmary.Jak ja wytrzymam resztę życia z tym człowiekiem? Nie mam pojęcia.
Coraz większy tłok robi się na autostradzie,a m
-Raczej nie zdążymy na ten samolot..Mogliśmy wyjechać za kilka dni.y praktycznie w ogóle nie ruszamy się do przodu.Matt denerwuje się..ja się denerwuje.
-Niby po co?!-krzywisz się.Za długo tam byliśmy.Za wiele razy go widziałaś?!-krzyczysz.
-To ty wymyśliłeś ten wyjazd ! To ty..go zaprosiłeś na nasz ślub,więc nie gadaj bzdur.-podnoszę głos.
-I to był zły pomysł.Już ja się postaram,żeby on nie był na naszym ślubie.-marszczysz czoło i skupiasz się na czymś.
Skręca mnie w żołądku..Co ty wymyślisz człowieku? 
Nie chcę wiedzieć.


Sztokholm,20 czerwca 2014

Therese

Za parę godzin wracają..Ciekawe jak im poszło z zaproszeniami.Oby wszystko było dobrze.Na szczęście wszystko tutaj już jest załatwione.Chociaż trochę się martwię..Gdy ostatnio dzwonił Matt był jakiś..zdenerwowany? Chyba tak..,a wydaje mi się,że tak łatwo nie jest go zdenerwować.Musiało coś się stać..tylko co? Wydaje mi się ,że wszystkiemu winny jest ten..Andreas.Podobno Lucy widziała się z nim..,ale chyba tylko tyle.

Widzę,że wysiadają z auta.Ich miny nie są jakieś dobre.Pewnie są zmęczeni.Słyszę trzaśnięcie drzwiami.Idę w ich stronę.
-W końcu jesteście !-witam się z nimi.Matt ma niewyrazną minę,a Lucy..nie wygląda najlepiej.Miała jakiś wypadek czy co?
-Co..ci się stało?-pytam się jej.Spogląda na mnie dziwnym wzrokiem i nie jest w stanie nic powiedzieć.Patrzy raz na mnie,raz na Matta.Co jest?
-Przewróciła się.-odpowiada Matt wymijająco.
-Tak,przewróciłam się.-odpowiada lekko uśmiechając się.
Serio.Przewróciła się.Chyba w to wierzę.
Nie pytam o nic więcej.Kierujemy się w stronę jadalni ,gdzie czekają na nas rodzice.
-Witajcie-mama wita się z nimi i zaprasza do stołu.
Rozmowa toczy się spokojnie.Nawet nikt nie pyta o Lucy..Aż się dziwię.Przecież nawet ślepy by zobaczył jak jej twarz wygląda.
Trochę mnie to niepokoi..Nie wiem dlaczego.Martwię się.
Po dłuższym czasie wszyscy rozchodzą się do swoich pokoi.

Traunstein,20 czerwca 2014

Andreas

Przeciągam się leniwie i otwieram oczy.Spoglądam w prawą stronę.Koło mnie leży drobna blondynka,która chyba jeszcze śpi.Caroline.Naprawdę tutaj jest.
My..chyba zrobiliśmy jakiś krok i..jesteśmy razem? Chyba tak..naprawdę jesteśmy razem.Nie przeszkadza mi to.Wręcz przeciwnie,spodobało mi się to.
A Caroline? Jest całkiem inna,niż myślałem.Jest..słodka,kochana i bardzo czuła.Uśmiecham się gdy ją widzę obok siebie.
Czy..ja coś do niej czuje? Na ten moment nie jestem w stanie tego powiedzieć,ale może za jakiś czas..
-Cześć-całuje mnie w policzek i przytula się do mnie.
-Jak ci się spało?-pytam bawiąc się jej długimi włosami.
-Świetnie ,a tobie?-pyta spoglądając na mnie.
Zaskakująco dobrze.
-Bardzo dobrze-mówię i delikatnie całuję jej usta.Przyciąga mnie do siebie i pogłębia pocałunek,podoba się jej to,mi też.Przerywa nam tą przyjemność jej komórka.Po chwili Caroline lekko się krzywi.
-Co jest?-pytam z ciekawości.
-Wyjechali.-odpowiada.-Nawet się nie pożegnali.-mówi z kwaśną miną.
Trochę nie łapię.
-Ale..kto,co?-pytam jak małe dziecko.
-No..Lucy i Matt,już wrócili do Sztokholmu.-odpowiada.
Ta wiadomość..nie rusza mnie.Nie czuję..Właściwie nic nie czuję.Czy to dobrze? Sam nie wiem.
Chciałem wyleczyć się z Lucy..z jej osoby.

Czy to ten moment kiedy mi się udało? 
                Lucy..Nie zapomnę o tobie,ale wyleczyłem się z tej miłości.










Kochane ! :** Z góry przepraszam za opóznienie i za krótki rozdział :))
W Następnym się poprawię,obiecuję ! 
Czekam na wasze opinie.
Pozdrawiam i cudownych końcowych dni wakacji :)) 

wtorek, 18 sierpnia 2015

6.The evil... that comes back.


Traunstein, 5 marzec 2013

Lucy

Wpatruję się w twoje wściekłe oczy...Tak dawno cię nie widziałam.Zastanawiam się dlaczego tu jesteś.Nie chcę cię tutaj...Odejdz ! Zostaw mnie w spokoju..Jestem teraz szczęśliwa..Zakochałam się..Tak bardzo go kocham,a ty wszystko niszczysz przyjeżdżając tu.
-Tęskniłem..Wróciłem żeby cię odzyskać.-głaszczesz mnie po policzku.
-Matthew..Ja..Nie wrócę do ciebie-drżącym głosem odpowiadam patrząc w twoje oczy.
-Że co?! -popychasz mnie na ścianę powodując,że robi mi się słabo.-Lepiej teho więcej nie powtarzaj,bo pożałujesz!-ściskasz moje nadgarstki powodując ogromny ból.
    Jestem przerażona.Boję się ciebie.Nie chcę cię tutaj..Jesteś chory.
-Matt,proszę zostaw mnie.Jestem szczęśliwa i..zakochana.
To nie był dobry pomysł tego mówić..Wstajesz gwałtwonie ciągnąc mnie za sobą.
Przerażasz mnie...
-Albo przestaniesz mówić takie bzdury,albo skończy się to zle ! W kim ty się zakochałaś?!-pytasz zdenerwowanym głosem.
-Nie...ważne.To moja sprawa.-odpowiadam pewnie.
-Ale ty jesteś głupia !-przyciągasz mnie do siebie.Widzę w twoich oczach błysk..Jak psychopata.-Wiem doskonale z kim się spotykasz..I mówię ci to teraz i nie mam zamiaru się powtarzać-całujesz mój kark powodując nieprzyjemny dreszcz.-Jak najszybciej z nim się rozstaniesz i wrócisz do mnie, złotko.-uśmiechasz się łobuziarsko.
Coraz bardziej mnie przerażasz..Co robić?!
Znasz go..Niedobrze.
-Nie...-szepczę.Moje serce zaraz wyskoczy z piersi.
-Czy ty do jasnej cholery nic nie rozumiesz?-krzyczysz z całej siły popychając mnie powodując,że upadam na zimną podłogę.Boli.Tak strasznie boli mnie ramię...
-Matt..to boli-łkam czując piekące łzy na policzkach.
-Co cię boli?-pytasz łapiąc mnie za podbrudek.
-Lewe ramię.-nie jestem pewna czy dobrze zrobiłam mówiąc ci to.
-I co zrobisz za chwilę?-pytasz cynicznie.
O co ci chodzi...
-Nic..
Delikatnie łapiesz mnie za bolące ramię..
-Skarbie...Jak bardzo chcesz mnie zdenerwować?-przybliżasz się do mnie muskając moje usta.
Czuję wstręt..
-Ty kochana za chwilę spotkasz się z tym twoim..Jak mu tak było? Ach tak ! Andreas...Spotkasz się z nim i zakończysz to.-twój głos mnie przeraża..
-Ale..Matt..
-Ty wstrętna...-łapiesz mnie za lewą rękę..To boli.Cholernie boli.
-Przestań..Boli..-łzy w niekontrolowany sposób płyna po policzkach.Prawie nic nie widzę.
-Jeśli zaraz nie spotkasz się z nim to będzie cię boleć jeszcze bardziej !-jeszcze mocniej  ściskasz rękę...-Dzwoń do niego ! -podajesz telefon.Patrzę na ciebie..Co jeszcze mi zrobisz?Tyle już ran mi zadałeś..Oszpeciłeś..
-Matt..Nie mogę.
Twoje oczy są wściekłe..Zaraz coś zorbisz,coś szalonego.A ja mam odwagę ci odmawiać.
-Co ja mam ci zrobić żebyś mnie słuchała !-ściskasz moją szyję..-Zrozum,że jesteś moja ! Ze mną możesz tylko być! -Po chwili całujesz usta,policzki..-Dzwoń kochanie.
        Nie mam wyjścia...Muszę zrobić coś..Czego nigdy sobie nie wybaczę.
Andi..przepraszam..
Wykręcam numer..Ręce mi drżą.Odbiera po trzech sygnałach.
-Tak kochanie?
Staje mi głaz w gardle.Jak coś powiem to się rozpłacze..Jego głos...Jego słodki głos,który jest dla mnie tak..kojący.Wiem,że teraz się uśmiecha.Zawsze to robi gdy dzwonię.Ten uśmiech..Zakochuję się w nim każdego dnia,o każdej porze...Mój Andreas.
- Spotkajmy się za pół godziny w parku.-szybko odpowiadam.Niedobrze mi.
-Jasne skarbie ! Wszystko w porządku?-pyta zatroskanym głosem.
-Tak-odpowiadam i szybko się rozłączam.
Nic nie jest w porządku ! Nic..
-Grzeczna dziewczynka-przytulasz mnie.
Koszmar..mój koszmar wrócił..

Siedzę na ławce w dobrze znanym mi parku..Robi mi się słabo.Zaraz..za chwilę stanie się coś strasznego..
Widzę twoją sylwetkę,która zbliża się do mnie.Trzymasz moje ulubione kwiaty wręku.Tak promiennie się uśmiechasz..A ja? Za chwilę cię skrzywdzę..Nienawidzę siebie !
-Moja kochana-siadasz koło mnie.Całujesz delikatnie w policzek.Każdy twój gest,słowo..Tak bardzo cię kocham Andreas.-Proszę dla ciebie-wręczasz mi kwiaty.
-Dziękuję-zmuszam się do uśmiechu.-Andi..
-Coś chcesz powiedzieć..?-wpatrujesz się we mnie tymi oczami..Co ty ze mną zrobiłeś? 
Staję gwałtownie z ławki.Czuję,że zaraz się przewrócę.Nogi mam z waty.I co mam powiedzieć? Nie chcę mówić..
-Andi-podchodzę do ciebie i przytulam się  jak najmocniej potrafię-Tak..bardzo cię kocham.Chcę żebyś wiedział,że jesteś najważniejszy..Nie chciałabym cię stracić..-wpatruję się w twoje tęczówki,które tak mnie hipnotyzują.
-Mój kwiatuszku-łapiesz mnie za twarz-Co ty mówisz? Nie stracisz.Jesteś moja,a ja twój-zbliżasz się i muskasz delikatnie moje usta.Uwielbiam gdy mnie całujesz..Uwielbiam wszystko w otbie ,nawet twoje wady.Kocham.
-Musimy to zakończyć-oddalam się.Powiedziałam to..Zwariowałam.
Twoje oczy zmieniają barwę..Jesteś chyba zdezorientowany..A ja cholernie się boje..
-Lucy..co..ty mówisz?-podchodzisz do mnie.
-Andreas to koniec.-oddaje ci kwiaty i tak..po prostu uciekam.
Nie zapomnę.Nigdy cię nie zaponmę.
Andi..Co ja narobiłam?

Traunstein,17 czerwca 2014

Każdego dnia te wydarzenia wracają do mojej pamięci...Ten koszmar nie chce odejść.Nigdy nie zapomnę tego dnia..Siedzę od godziny przy oknie i rozmyślam o tym wszystkim.Nawet nie wiem po co to robię..
-Kochanie..-podchodzisz do mnie całując w szyję.-Może wyjdziemy na spacer?
-W porządku.-odpowiadam beznamiętnie.Spacer z nim..I tak będę musiała z nim żyć.
Ubieram kurtkę przeciwdeszczową,pogoda nie zachęca.Robisz to samo i usmiechasz się.Jakiś ty ...delikatny.Czuły.Nie mam pojęcia jaką ty masz osobowość.
Spacerujemy po tym samym parku..Robisz to specialnie? Nie zniosę tego..
-Kiedy wyjeżdżamy?-pytam.Chcę wrócić.Teraz jeszcze bardziej się męczę..
-Nie mam pojęcia.Niedługo kochanie.-ściskasz moją rękę.Mam wrażenie jakbyś bał się,że mnie zaraz stracisz.Nie stracisz..przecież wiesz idioto!
-Wiesz..Andreas..nie spotkasz się z nim już tutaj?-nagle pytasz.Co znow ci strzeliło to tej pustej głowy?!
-Nie...-odpowiadam patrząc w dal.
-Mhm,to dobrze.Raczej on nie miałby na to ochoty.-wykrzywiasz twarz w grymasie.-Ty pewnie też nie?
Co, znów się upewniasz?! Zamknij się..
-To już nie ważne.
-Lucy..Ze mną będziesz szczęśliwa.Prędzej czy pózniej pokochasz mnie tak jak kiedyś-całujesz w czoło.
Ja..cię kochałam..Tak to prawda.Tylko,że to nie była prawdziwa miłość..a potem tak mnie skrzywdziłeś..
Siadamy na pobliskiej ławce.Tej samej ławce...
-Tu się wszystko zmieniło-marszczysz czoło.
-Co masz na myśli?
-Tu..z nim zerwałaś.-uśmiechasz się.
-Skąd ty..wiesz?-wstaję gwałtownie.
-Ja...wtedy poszłem za tobą-spuszczasz głowę.
Co ci znów odbija...
-Niby po co?!-irytuję się.
Stoisz naprzeciwko mnie.Blisko.
-Chciałem być pewny,a potem..
-Co potem?
-On..miał ten wypadek na skoczni.To moja sprawka.
-Ale..jak?-zaraz chyba się rozpłaczę ,a jego zabiję..
-Ma się ludzi.
-Po co ty to wszystko mi mówisz?-pytam.
-Chcę być szczery Lucy..
-Jak mogłeś! Zerwałam z nim ,a ty jeszcze coś takiego zrobiłeś?! -z wyrzutem oddalam się od ciebie.
Podbiegasz i łapiesz w pasie.
-To,że ci to wzzystko powiedziałem i przykro ci z tego powodu nie znaczy,że masz uciekać.
Odwracasz mnie i jestem zmuszona patrzeć na ciebie.
-Jesteś ze mną..Nie musisz niczym się przejmować.Wiesz,że cię kocham taką jaką jesteś..A powiedzmy sobie szczerze,że gdzie niegdzie jesteś szpetna...Gdyby cię zobaczył raczej nie spodobałabyś się mu.-mocno mnie przytulasz.
Boli.Każde twoje słowo boli.Niestety masz rację.Jestem..do niczego.
-Och..kogo spotykam.-odrywam się jak poparzona od Matta i widzę..Andi.Jest chyba trochę zmęczony.Biegał.
-Biegasz?-pyta Matt.
Andreas krzywo na nas patrzy..Jest zamyślony.
-Tak biegam.Niedługo wznawiam treningi-odpowiada.
-To dobrze.Powodzenia-uśmiecha się Matt.
-Wzajemnie.Muszę lecieć-oddala się od nas bardzo szybko.
Stoję jak zamrożona..Czy naprawdę już nigdy nie porozmawiam z nim normalnie? Co mam zrobić,żeby wybaczył..Nic nie chcę więcej,tylko wybaczenia.
-Wracajmy-ciągniesz mnie za sobą.Wyrywam się.
Nie mam pojęcia,co ja wyprawiam..Biegnę,po prostu..chcę dogonić Andreasa.Dlaczego to robię? Sama nie wiem...Widzę go..Siedzi na ławce.Podchodzę,jestem zmęczona.Podnosi wzrok.
-Co..Jak ty mnie dogoniłaś?-jest zaskoczony i to bardzo.
-Nie mam pojęcia-zdyszana siadam koło niego.Wstaje szybko.Łapię go za rękaw bluzy..
-Nie uciekaj..-ściskam teraz jego dłoń.Jest zimna.Widzę jak marszczy czoło.
-Kobieto..co ty chcesz ode mnie?-pyta opryskliwie.
-Błagam..
-Niby o co?
-O normalną rozmowę.To dużo?
-Jak dla mnie aż za bardzo.Zniknij raz na zawsze.Nic już się nie zmieni.Ile razy mam ci to tłumaczyć?-pyta z wyrzutem.Ściskam jego dłoń.Nie chcę puścić.
-Andi..wybacz mi.Tylko tyle.
-Nie jestem w stanie.To egoistyczne,ale nigdy ci nie wybaczę.Jeśli jeszcze się spotkamy to unikajmy się.-spogladasz na mnie od dłuższego czasu.
Unikać..to nie może być.
-Nie potrafię..Nie chcę-jeszcze bardziej przybliżam się do niego.
-Potrafiłaś zostawić mnie jak debila i po prostu sobie wyjechać i żyć w luksusach to teraz powinna taka rzecz być dla ciebie prosta! -upadam na chodnik.Znów zaczyna mnie boleć to ramie..Próbuję się podnieść..Łapie mnie za to cholerne ramię-Wstawaj.
Krzywię się z bólu.
-Chyba aż tak krucha nie jesteś,że wszystko cię boli?
-Nie..
Ściągasz ze mnie moją kurtkę.
-Co..robisz?
-Masz całą przemoczoną.Masz moją bluzę i wracaj do domu.Nie musisz oddawać-zakładasz mi ją.Czuję bijące od ciebie ciepło.Czy nie mogę po prostu wrócić z tobą?
Gwałtownie przyciągam cię do siebie..
-Lucy..
-Ostatni raz..-całuję cię delikatnie w usta.Z każdą sekundą zachłanniej..A ty? Po prostu oddajesz moje pocałunki.
Odrywam się od ciebie..
-Nie pojawię się już w twoim życiu.Nie zapomnę cię..-nie patrząc już na ciebie oddalam się.

Traunstein,18 czerwca 2014

Andreas

Po raz setny oglądam twoje zdjęcia na telefonie..Trudno w to uwierzyć,ale nadal je mam..Bronię się przed tym wszystkim,ale..Wczoraj miałem ochotę cię zatrzymać..Jestem zbyt dumny,żeby ci wybaczyć.Nie wiem dlaczego mnie zostawiłaś..?Może zależy ci tylko na kasie?A ja głupi nadal myślę i myślę..Zapomnę cię..Zrobię coś i zapomnę,nie będę wiedział kim jesteś ! Marzę o tym choć..kocham cię.Błędne koło z którego nie potrafię wyjść.A ty wszystko robisz,abym ci wybaczył.Nie uda się to Lucy..przykro mi.
                 "Nie pojawię się już w twoim życiu.Nie zapomnę cię.."-tylko te słowa słyszę od wczoraj.Czy czuję ulgę? Nie..mam mętlik w głowie.Moje myśli są tak sprzeczne do siebie,że sam nic nie rozumiem.
Chcę,ale nie chcę..Robię,ale nic nie robię..Nie kocham,ale wciąż gdy cię widzę moje serce przyspiesza.
                       Jak się z tego wygrzebać? Rzucam tym telefonem o ziemię powodując,że rozwala się na wszelkie możliwe części.
                     Lucy..wyjedz już ! I..bądz szczęśliwa z Nim.Możesz być szczęśliwa z tym człowiekiem,bo przecież cię kocha..? Tak czule na ciebie patrzy,przytula cię..Jesteś bezpieczna.
       To dla mnie najważniejsze.Bylebyś była bezpieczna.

Tylko co jeśli mogłoby być inaczej...Nie wybaczyłbym sobie tego.
Nie chce mi się wierzyć,że coś mogłoby się jej stać...

Muszę teraz skupić się na skokach...Wrócę na treningi i będzie jak dawniej.Oglądam te wszystkie swoje skoki,które dawały mi wygrane,miejsca na podium.Czy ja..jestem w stanie tak skakać? Nie wiem.Jeśli nie spróbuję to się nie dowiem.Denerwuję się..Nie zamierzam mieć takiego upadku ponownie jak kiedyś..Czuję niepewność.
                Nawet nie zwróciłem uwagi,że Caro nie odezwała się ani słowem.Dziwne.Jeśli mamy udawać..Chyba się wkręciłem...Gdyby tak nie było ,nie pisałbym teraz do niej sms-a z myślą o spotkaniu.Dlaczego to robię? Mam taki kaprys.Pomyślałem,że to nawet dziewczyna całkiem w porządku..Nie jest tak głupia na jaką wygląda.
     Trzeba lepiej się poznać,żeby można udawać...Tylko czy musimy udawać?

Dlaczego przez moją głowę przechodzą takie myśli?
Chyba czas..coś zmienić.


Lucy

Nie..rób tego.Proszę.Przecież nic takiego nie zrobiłam. Ja..tylko uciekłam i..No właśnie zostawiłam cię.
            Kiedy zostawiam Matta,robi się nieciekawie.Mam za swoje.
-I po jaką cholerę do niego pobiegłaś?-kucasz przede mną i patrzysz surowym wzrokiem.
-Sama nie wiem..Przepraszam-odpowiadam.Przewracasz oczami.
-Kochana ty moja.Dlaczego robisz wszystko,żebym się denerwował?
-Nie chcę tego robić.-przez moje ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz.
-Ale..to robisz-mówisz z zaciśniętymi zębami.Pogłębiasz uścisk na moim nadgarstku.-Chyba nie chcesz żebym się naprawdę zdenerwował.
-Nie,nie chcę.Proszę puść mnie.
-Niedługo ślub..Musisz dobrze wyglądać,daruję ci to..ale zrób coś takiego jeszcze raz..Sama wiesz..-wstajesz szarpiąc mnie za ramię.-Zostawiłaś mnie..Trochę się stęskniłem-przybliżasz się i dotykasz mnie pod bluzką.-Teraz mi to wynagrodzisz..-kierujesz się w stronę łóżka.

Czuję każdy jego dotyk..Cały ból,który powoduje..Niedobrze mi kiedy dotyka mnie.Słyszę jego ciężki oddech.Całuje mnie w szyję..Jest gotowy.Tak bardzo mnie pragnie..Pozbywa mnie wszystkich ubrań.Po chwili czuję,że jest we mnie..Robi to szybko i brutalnie.Ból,który powoduje..Nawet nie wiem czy go czuję.To okropne.
Robię coś takiego z kimś..kogo nienawidzę..Był pierwszy i..ostatni.
Zrobił wszystko,żeby tylko on był w stanie mnie pragnąć..

Bezradna.Jestem totalnie bezradna...
             Bez niego w ogóle nie jestem  warta.Tylko on..zna mnie całą.Tylko on akceptuje.Jestem dla niego marionetką,którą można wykorzystać w każdy możliwy sposób.












Ciao kochane ! 
Historia tworzy się  sama :)) 
Hmm..Wszystko idzie nie pomyśli każdego z bohaterów.
Zobaczymy co będzie dalej..A uwierzcie mi,że będzie się działo. :))
Pozdrawiam cieplutko ! :**
Amy Luna.

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

5.Live your life..


Traunstein, 15 czerwca 2014

Lucy

Spoglądam w twoje oczy...Jesteś..kompletnie inny.Zmieniłeś się.
Cisza,która panuje doprowadza mnie do obłędu.Tak intensywnie na mnie patrzysz..Nie mogę tego znieść...Stoisz naprzeciwko mnie z Caroline..Boli mnie to.Jesteś tak blisko niej.
Kochasz ją..Widzę to.
Zakochałeś się...Naprawdę pokochałeś..Nie mam pojęcia co bardziej boli,czy to,że kochasz kogoś innego..czy twoje spojrzenie,które kierujesz na mnie...Wiem że..nienawidzisz mnie..Tak nienawidzisz..
A ja..cholernie cię kocham..Tak bardzo,że nie jestem w stanie tutaj być.
     Co mam zrobić? Wyjść? Tak po prostu uciec..Po raz kolejny..Matthew,który tak mocno ściska moją dłoń uniemożliwia mi to.Atmosfera staje się niepokojojąca..Blondynka w oczach ma strach i niepewność..
-To..może zjemy obiad? Widzę,że jednak się znacie...-Caroline nieśmiało stara się rozluznić atmosferę.
-Doskonale się znamy-czuję ironię w głosie Andreasa.Przeszywa mnie takim wzrokiem.
-Zjedzmy-jak gdyby nigdy nic Matt siada koło stołu i zachęca mnie do tego.Żartuje..Nigdy w życiu tego nie zrobię..
-Ja..przepraszam.-nie patrzę na nikogo,po prostu wychodzę..Nie obchodzi mnie ,że Matt mnie woła,nie obchodzi mnie,że jest cholernie wściekły ! Idę...

Chciałabym być szczęśliwa..Chciałabym tylko być z Nim..Tak jak kiedyś.nie mogę..Zniszczę siebie i jego..Za bardzo zraniłam...I nie mam żadnego wytłumaczenia.
Jest szczęśliwy..Pokochał kogoś..,więc i ja muszę to zrobić.Kompletnie nie patrzę na to,że jestem cała przemoczona od deszczu..Ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę.Mam to gdzieś.Siedzę pod drzewem na jakiejś rozwalonej ławce.Nie patrzę na to.Pogubiłam się w myślach..Teraz chcę jego..Andreasa.Teraz.W tej chwili chcę go.Niech patrzy na mnie jak chce..Niech mówi co chce lub milczy jeśli ma taką ochotę..Tylko żeby tu był..
Andi..
Jak bardzo cię kocham,że nie mogę bez ciebie żyć..? 
Jak cholernie cię zraniłam..?-szeptam nie oczekując żadnej odpowiedzi..Odpowiada mi tylko cisza,którą przerywa burza..Niech mnie zabije..Nie mam sił..
Mijają kolejne sekundy,minuty i godziny...Nie wrócę tam..Nie ma szans.Powoli wstaję z tej rozwalonej ławki i idę przed siebie..Nie mam pojecia gdzie idę..Tylko jak najdalej.Gdybym mogła zniknąć z tego świata..Chcę..umrzeć.To okrutne co w mojej głowie się dzieje,ale..chcę umrzeć.
Narastająca ulewa utrudnia mi widoczność nawet na chodniku.Nic nie widzę..Idę na oślep
W pewnej chwili czuję mocne szarpnięcie za ramię i ktoś odwraca mnie..Spoglądam i widzę..
-Andreas..
-Jak ty wyglądasz.Wracaj do domu-uważnie mi się przyglądasz.Nawet nie zwracam uwagi,że zwracasz się do mnie w niemiły sposób..Patrzę na ciebie.Jesteś cały  przemoknięty..Nawet nie masz parasola.
-Nie lepiej wyglądasz-odgryzam się.
-Nie ważne,wracaj do domu.-uwalniasz mnie z uścisku i wymijasz.Nie chcę żebyś odchodził..Nie teraz.
-Poczekaj...-łapię cię za rękaw bluzy-Porozmawiajmy.Ja..
-Chyba nie mamy o czym nie sądzisz?-patrzysz na mnie z wyrzutem.
-Andi..
-Jeszcze masz odwagę tak do mnie mówić.Nie chcę cię słuchać.Nie przepraszaj,nie tłumacz się.
-Ja..musiałam.Nie miałam wyjścia-tłumaczę.To bezsensu.
-Jesteś śmieszna wiesz?-prychasz.-Co musiałaś? Odejść ode mnie? Nie musiałaś ,tylko chciałaś ! -podnosisz głos.
-Nie rozumiesz ! Musiałam bo..-czuję łzy ,które spływają mi po policzkach.
-Bo?-pytasz z wyrzutem.
Nie mam pojęcia co ci powiedzieć...Beznajdziejnie.
-Nawet nie wiesz co powiedzieć..Jesteś żałosna.Po prostu ci się znudziłem i przestałaś mnie kochać.Tylko,że wystrczyło to powiedzieć, a nie uciekać jak idiotka ! -prychasz szarpiąc mnie za ramię...
Nie wiem co bardziej boli twoje słowa czy rany które ściskasz w tej chwili na moim ramieniu.
-Czy ty kiedykolwiek mnie kochałaś?-pytasz.
Zawsze.Wszędzie.Kocham cię.
-Kochałam cię..naprawdę-szepczę drżącym głosem.
Nie kochałam...Tylko nadal kocham ! Chciałabym to powiedzieć..nie jestem w stanie.
-Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.Mam nadzieje,że już nigdy cię nie zobaczę.Tylko wiesz co? Z miłą chęcią przejdę się z moją dziewczyną na twój ślub-odpowiadasz z wyrzutem akcentując ostatnie słowo.
Ślub...Nie może go być..
-Nie potrzebnie.Nie przychodz-mówię spoglądając na ciebie.Uśmiechasz się ironicznie.
-Mam zaproszenie od twojego kochasia,więc..
-To żaden kochaś ! Matt..
-Och..wybacz.To twój narzeczony.Gratulacje.
-Przestań ! Nie możesz porozmawiać ze mną normalnie?-pytam z wyrzutem.
-My już nie mamy o czym rozmawiać.-wymijasz mnie i coraz bardziej się oddalasz.
Znów cię nie ma..Teraz rozumiem,że cię nie odzyskam.
Biegnę w twoją stronę i przytulam się do twoich pleców.
-Proszę..nie odchodz.
-A ja cię proszę daj mi spokój ! -odwracasz się w moją stronę.-Lucy..Ja cię już nie kocham.Nic nie czuję do ciebie oprócz nienawiści.Znalazłem dziewczynę..Ty bierzesz ślub.Masz to co chciałaś.Naprawdę to koniec.-patrzę w twoje oczy..Widzę szczerość.Naprawdę tak jest...
-Nic nie rozumiesz..
-Lucy..nic nie muszę rozumieć.Żyj swoim życiem, a ja swoim..I na tym zakończmy tą rozmowę.-po raz kolejny się oddalasz.
Nie wiem co robić...Nie chce mi się wracać do domu..,ale i tak muszę.Spoglądam na zegarek dochodzi już 22.30.Czas wracać.Tylko w którą stronę mam iść?
             Po pół godzinie jakimś cudem trafiam na domu.Wchodzę cicho do domu.Pewnie już śpią.Mam taką nadzieję.
-Gdzie ty byłaś?!-pytasz z wyrzutem stojąc w drzwiach kuchennych.
-Na spacerze.Myślałam,że już śpisz-odpowiadam spokojnie.
-Kilka godzin spacerujesz?! Nie rób ze mnie kretyna-podchodzisz do mnie uważnie patrząc na mnie.-Jak ty wyglądasz?
-Och Matt..daj spokój.Idziemy spać-kieruję się w stronę schodów.
-Spotkałaś się z nim prawda?-po raz kolejny patrzysz na mnie takim wzrokiem.
-Nie ważne..
-Dla mnie ważne ! Nie zapomnisz..
-Chcesz żebym zapomniała ,ale zapraszasz go na ślub? W co ty grasz Matt ! -moja cierpliwość jest na skraju załamania..
-W nic nie gram.Nie będę się tym przejmował..Niedługo będzisz moją żoną i tyle mi wystarczy.-łapiesz mnie w pasie całując w usta.
Nie opieram się..Po prostu jestem twoja..
Czy tego chcę czy nie.

Traunstein,16 czerwca 2014

Andreas

Czy to był sen...? 
Lucy...Ona..naprawdę tu jest.
Moja Lucy..Tak bardzo chciałbym ją przytulić..Chciałbym aby była moja.Kochać ją...
...ale nie jest moja.Nie potrafię jej już kochać,ufać.Choćbym chciał.
Czemu akurat ją spotkałem..Co może jeszcze się stać..? Nie chcę jej już spotkać..może i chcę.Nie jestem w stanie myśleć.Niech jak najszybciej wyjedzie i da mi spokój już na zawsze.Przecież niedługo bierze ślub..Będzie miała męża i..
Teraz to do mnie dotarło.Jest narzeczoną Matta..Kocha go ! Potrafiła w końcu go pokochać..Ja muszę wziąć się w garść i żyć własnym życiem.
Chcę..pokochać kogoś..i zapomnieć o niej.
Ale..teraz po prostu idę się napić.
To mi pomoże.
Wchodzę do dobrze znanego mi baru.Nic się nie zmieniło od ostatniej wizyty.Była ona dawno temu.Znów tu jestem i mam ochotę tu zostać i nadzwyczajnie w świecie się nachlać..
Jasna cholera ! Głowa mi pęka..Niepotrzebnie tyle piłem..kto tam myślał.Powoli otwieram oczy i zauważam niewyrazny zarys czyjejś sylwetki..Przyglądam się uważniej.Alex.Siedzi naprzeciwko mnie i uważnie patrzy.Jest zamyślony..a ja teraz orientuje się,że jestem w jego domu.
-Co..się stało?-pytam siadając na łóżku.Z trudem ta czynność mi przychodzi.
-Nic.Byłeś tylko tak pijany,że nawet na oczy nie widziałeś.I oczywiście zawaliłeś dzisiejszy trening.Normalka-informujesz podając mi szklankę wody.
-O cholera..trening-patrzę z przerażeniem na Alexa.
-Andreas..Coś ty narobił? Jak tak dalej pójdzie pożegnasz sie ze skokami i nic nie będziesz warty ! -irytuje się coraz bardziej.
-Miałem ciężki dzień.Spotkałem..
-Lucy? 
-Skąd wiesz?-pytam zaskoczony coraz bardziej się budząc.
-Widziałem ją już wcześniej.Nie chcialem ci nic mówić bo..
-Że co?! Wiedziałeś,że jest tutaj!-denerwuje się coraz bardziej.
-Nie mówiłem ,bo wiem co ona z tobą robi ! Człowieku zapomnij ! Jesteś idiotą,że przez nią doprowadzasz się do takiego stanu.Ona ma cię gdzieś a ty świrujesz jak dzieciak który nie dostał cukierka ! 
Oh..To mi powiedział..
-Alex nie przesadzaj.
-Andreas ! Masz gdzieś skoki ! Cały wolny czas na to poświęcałeś.Chciałeś coś osiągnąć ! A teraz? Niedługo to w ogóle nie będziesz miał prawa skakać ! 
On chyba żartuje...nie może aż tak być zle.A może jednak? 
Patrzę z coraz bardziej przerażonym wzrokiem na przyjaciela.
-Powiedz mi..Co ty wyprawiasz?! 
Nie mam pojęcia..Chyba rozwalam sobie życie.
-Pójdę.Dzięki.-szybko doprowadzam się do porządku i po kilkunastu minutach jestem gotowy.
-Andi..Zastanów się.
-Dobra.-wychodzę.
Tylko nad czym ja mam się zastanowić? Mam mętlik w głowie.Najchętniej zapadlbym się pod ziemię.
Ta dziewczyna tyle miesza..Jest tutaj na chwilę a ja znów świruję.Alex ma rację muszę skończyć to.Słyszę dzwięk dzwonka komórki.Wyciągam telefon,widzę,że trener dzwoni...
Zginę.
Odbieram z niechęcią i..słyszę spokojny głos trenera.
-Andreas znów nie było cię na treningu..Nie wiem co się dzieje,ale czekam na ciebie na stadionie.-mówi szybko i rozłącza się.
Jaki on spokojny był..Cisza przed burzą.Chcę to jak najszybciej załatwić,więc kieruję się w wyznaczonym miejscu.
Jestem na miejscu po 15 minutach..Wokół stadionu panuje cisza..Już dawno jest po treningu.Co ja wyprawiam..
Widzę,że Schuster siedzi na pobliskiej ławce.Podchodzę do niego nie pewnie spodziewając się różnych wykładów.Jednak widzę współczujący wzrok.Siadam obok niego i przez dłuższy moment panuje kompletna cisza.
-Andreas..Nie wiem co się z tobą dzieje..,ale jak tak dalej pójdzie nasza współpraca dalej nie będzie kontynuowana..-przerywa ciszę spoglądając na mnie.
-Mam problemy osobiste..-odpowiadam beznamiętnie.
-Wiesz..każdy ma jakieś problemy,czy ja,czy chłopaki z kadry,ale odsuwamy je na bok podczas treningów.Przecież dla ciebie skoki były najważniejsze.Zawsze byłeś na treningach pierwszy ,najbardziej pracowałeś.Tyle osiągnąłeś w minionym sezonie.Nie chcę żebyś to zaprzepaścił.Przemyśl to wszystko.Mam nadzieję,że za tydzień zobaczymy się i wszystko nadrobisz,a jeśli nie to..Rozumiesz?
-Tak trenerze-odpowiadam i każdy idzie w swoją stronę.
Co mam robić? Pogubiłem się..Strasznie gubię się..
Chyba nie zdaję sobie sprawy co się dzieje..Jeszcze Caroline..Moja dziewczyna.Taki układ jest pomiędzy nami,ale..to bezsensu! Ona nie odpuści.
To się wkopałem.

Caroline

Matko kochana...Co to się porobiło..? Znają się..Andreas i Lucy się znają..I nie wątpię,że łączyło ich coś więcej kiedyś..Tylko co mogło się stać? Dlaczego Andreas tak zareagowal gdy ją zobaczył..dlaczego tak na siebie patrzyli? Andi z nienawiścią,a Lucy z takim..strachem? Wyglądała na bezradną.Widocznie zrobiła coś ,czego on raczej jej nie wybaczy..
..i bardzo dobrze.Niech zajmie się swoim narzeczonym,przecież niedługo mają ślub ! Zastanawia mnie inna też rzecz..Dlaczego Matt tak patrzył na Andreasa..? Czyżby pokłócili się o Lucy,a ona wybrała Matta? Chyba tak..
-Co tak stoisz zamyślona?-z transu wyrywa mnie głos Mathew.
-Ach..nic takiego.Czasem tak się zamyślę i tyle-odpowiadam wymijająco parząc herbatę.
-Mhm..rozumiem.
Dobrze,że nie pyta o więcej..Dziwna ta cała sytuacja.
-A Lucy gdzie?-pytam z ciekawością.
-Jeszcze śpi.Wczoraj wróciła bardzo pózno..
-Tak? A gdzie ona była?-dziwię się.Owszem wyszła z tego obiadu,ale myslałam.że wróciła zaraz..
-Niby na spacerze.-odpowiada.Widzę jego grymas na twarzy.
Oj..chyba mu się to nie spodobało..Coś jest na rzeczy..Ktoś tu komuś ma za złe.Andreas pokłócony z Lucy,Matt niecierpiący Andreasa? Czy aby na pewno..To po co go zaprasza na ślub? 
Zbyt skomplikowane!








Hejka ! 
I to już piąty rozdział ! 
Udało mi się dzisiaj :))
Spędziłam cudowny weekend w Zębie :))
Serdecznie zapraszam do odwiedzenia tych okolic ! 
Dziękuje za te wszystkie komentarze :)) ! 
Motywujecie mnie <3
Czekam na wasze opinie pod tym rozdziałem.
Buziaki :**
Amy Luna.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

4.I...will do everything .


Traunstein, 15 czerwca 2014

Lucy

Leniwie otwieram oczy i próbuję wstać..Coś mi to utrudnia..a raczej ktoś..Widzę jak mocno przytulasz mnie do siebie i uważnie mi się przyglądasz.
Sielanka..rzygać mi się chce.
-Cześć kochanie.Niedługo musimy jechać-informujesz całując mnie w czoło.
-Dobrze,tylko się ubiorę-powoli wstaję z łóżka i kieruję się do łazienki.Chłodny prysznic chyba dobrze mi zrobi.
Z każdym dniem coraz bardziej mam dość tej całej sytuacji..Ślub,zapraszanie gości..I na co to wszystko? Ta cała szopka nie ma sensu! Żałuję..cholernie żałuję,że się zgodziłam..On mnie niszczy..zniszczył mnie fizycznie..to i zniszczy psychicznie.
-Czekam na ciebie na dole!-słyszę.Najchętniej zostałabym w tej łazience.
Po 20 minutach wychodzę z pomieszczenia i schodzę na dół.Widzę Caroline ,która jest w doskonałym humorze,tak samo jak Matt.
-Cześć Caroline.Z jakiego powodu masz tak doskonały humor?-pytam zaciekawiona parząc kawę.
-Dziś przyjdzie do nas mój chłopak-odpowiada.Jej błysk w oku jest nieziemski.Widać,że nie widzi świata poza tym chłopakiem.Ciekawe kto to...
Szybko zjadam śniadanie i wychodzimy w stronę auta.
-Tak w ogóle to dużo mamy do zaproszenia tych gości?-moja niecierpliowść nie zna granic.
-Tylko parę osób.Szybko to załatwimy.
Mam taką nadzieję..
Po godzinnej jezdzie jesteśmy w zupełnie nieznanej mi dzielnicy.Podjezdżamy pod mały domek.Po chwili otwiera nam młoda kobieta,która trzyma na ręku małą dziewczynę.Urocza.
-Cześć ! Co tu robisz? -pyta ciemnowłosa kobieta.
-Cześć Claudia.To jest moja narzeczona Lucy.
-Cześć-witam się jak najgrzeczniej potrafię.
-Jestem kuzynką Matta.Wchodzcie-zaprasza nas do środka.
-Chcielibyśmy zaprosić cię na nasz ślub-Matt wręcza kobiecie zaproszenie.
-Och,naprawdę? Świetnie ! Na pewno przyjadę ! 
Jej zachwyt jest zaskakujący..
-Myślałam,że już nigdy się nie ożenisz,a tu proszę ! Gratulację-ściska nas oboje,gratulując.
-Masz piękną narzeczoną-przygląda mi się uważnie.
Co jest? Wszyscy teraz tak będą mówić..
Przez większość czasu rozmowa toczyła się tylko wokół ślubu..
Chyba tylko mnie dziwi ta liczba osób jakie będą na tym weselu..To się wpakowałam.Po ponad godzinnej wizycie odwiedzamy kolejne osoby,a to kuzynów Matta,a to starych znajomych itd.Chyba było tych wszystkich osób było z 2o,a miało być tylko kilka..
Jestem wykończona tą jazdą i tymi odwiedzinami.Nawet nie mam ochoty witać się z tym chłopakiem Caroline.Zapewne to jakiś wariat ! Kto mógłby się z nią spotykać...
-Kochanie o czym myślisz?
Na pewno nie o tobie...
-Ach..o niczym szczególnym.o której ma przyjść ten chłopak Caroline?
-Chyba coś o 17.Mamy jeszcze kilka godzin.Mam nadzieję,że to ktoś w miarę w porządku.
-Co masz na myśli "w miarę w porządku"?
-Wiesz..Caroline miała wielu chłopaków,którzy nie byli zbyt fajni..-minę masz niewyrazną.
Oho..
-Kiedy się poznaliście?-pytam.Raczej to nie kompletnie nie intersuje,ale co tsam...
-Jakieś dwa lata temu.Na chwilę byliśmy parą,ale nie wyszło,więc zostaliśmy przyjaciółmi.
Krzywię się..szkoda,że im nie wyszło.Idealnie by to siebie pasowali.
-Chyba nie jesteś zazdrosna?-szczerzysz się jak głupi do sera.
Żartujesz..prędzęj zostanę zakonnicą.
-Nie,no coś ty! -odpowiadam głupim uśmiechem.
-Będę się cieszył gdy będziesz o mnie zazdrosna.Kochasz mnie prawda?
Zwariuję..chyba potrzebuję leków uspakajających..
-Tak..-odpowiadam obojętnie.
Błąd.Zjeżdżasz na pobocze i gasisz silnik.Obracasz się w moją stronę i uważnie na mnie patrzysz.
-Lucy..wierzę,że mnie kochasz naprawdę.-głaszczesz mnie po policzku.
-Matt..jak mam ci udowodnić,że tak jest?
-Po prostu bądz..i..zapomnij.
-Nie zaczynaj-irytuję się.
Kolejne złe posunięcie.
-Dlaczego się tak irytujesz? 
-Bo zapomniałam a ty znów zaczynasz temat ! Wrócę pieszo.-szybko wysiadam z auta i kieruję się na drugą stronę ulicy.
-Nie uciekaj !-dobiegasz i łapiesz mnie za ramię.-Nie zamierzam się z tobą kłócić ! 
-Jednak wszystko robisz,żebyśmy się kłócili.Nie potrafisz uwierzyć,że zapomniałam?! Jestem teraz z tobą ! Niedługo będziemy małżeństwem..czego chcesz więcej!
-Ja..zrobię wszystko ,żebyś już nigdy o nim nie pomyślała.-mocno przytulasz mnie do siebie.
Ale..ja nie chcę zapomnieć.
Andi..pomóż mi..

Andreas

Za trzy godziny mam iść do Caroline..Widocznie kompletnie nie myślałem zgadzając się na to spotkanie.Na co ja jej jestem potrzebny? Do czego mi poznanie ich znajomych?! Zadzwonię i powiem,że nie mogę..tak będzie dobrze.Mój zamiar przerywa dzwonek do drzwi..Ach,no tak to pewnie Alex.
-Wchodz.Wiesz..chyba nie pójdę na to spotkanie.To przecież bezsensu.
-Nie przesadzaj ! Pójdziesz tam na chwilę ,poznasz tych ludzi i tyle ! Lepiej już nic nie zmieniaj,bo jak Carolnie się wkurzy to..nie da ci spokoju aż do grobowej deski.
Biorę jego radę do serca i odkladam telefon na stół.
-Alex..jak myślisz co ona może wymyślić? Bo bez powodu tam nie idę-moje obawy są coraz większe.
-Nie mam pojęcia.Andreas, ty lubisz niespodzianki ! Nie pamiętasz jak było z..Lucy..?-Przepraszam...
Lucy..to inna bajka..Ona była..cudowna,najlepsza i..kochałem ją jak cholera.
-Nie ważne.Masz rację pójdę tam i tyle.
Co będzie to będzie..
-Nie przejmuj się.Może nie jest taka straszna na jaką wygląda.-Alex spogląda na mnie z uśmiechem.
-Powiedz mi dlaczego tak ostatnio uciekłeś? Wydaje mi się,że coś ukrywasz-spoglądam na przyjaciela.
-Spieszyłem się..-odpowiada skrótowo.
Zapada niezręczna cisza.
Uważnie mu się przyglądam..Ucieka wzrokiem od mojej osoby..
Nie podoba mi się to.Bardzo.
-Alex jeśli chcesz mi coś powiedzieć to wal śmiało!-siadam naprzeciwko niego.
Kompletnie mnie ignoruje i wstaje z krzesła.Kieruje się do wyjścia..
Świetnie ! Dziękuje bardzo za takie coś..!
-Andi nie mam nic ci do powiedzenia.Muszę lecieć-szybko wychodzi z mieszkania.
Stoję jak głupek przed drzwiami.Analizuję to wszystko i nic nie przychodzi mi do głowy.Coś ukrywa..tylko co? 
Raczej się nie dowiem.Wkurza mnie to.


Caroline 

Widzę,że Lucy z Mattem podjeżdżają pod dom..Całe szczęście.Dochodzi już 16.30.Pewnie Andreas niedługo przyjdzie.Mam taką nadzieję.
Oby wszystko się udało.
-Jesteśmy!-widzę,że Matt wchodzi do kuchni ,a Lucy kieruję się na górę.
-Co tam robisz?
-Coś tam do jedzenia.Dobrze,że już jesteście.Szybko się przygotujcie,bo zaraz przyjdzie,a ja dokończę obiad.
-W porządku.Zdążymy.

Teraz przypominam sobie,że raczej Andreas nie ma tak naprawdę pojęcia gdzie ja mieszkam.Biorę telefon do ręki i wykręc
am numer.Odbiera po paru sygnałach.
-Halo?
-Cześć.Trafisz do mnie?-pytam z nadzieją.
-Chyba tak.Podobno mieszkasz w jakimś żółtym domu,więc..
-Czekam na ciebie ! -szybko rozłączam się.
Nawet nie wiem czym się denerwuję.Przecież to tylko spotkanie..Nic wielkiego.
Piętnaście minut pózniej słyszę dzwonek do drzwi.Szybko je otwieram i widzę Andreasa.
Całe szczęście ,że udało mu się trafić.
-Świetnie,że jesteś ! -przytulam go.Widzę,że jest zaskoczony.
Przecież jest moim chłopakiem..Tylko,że nic o tym nie wie..
-Andreas..
-Coś się stało?
-Bo..-waham się,ale cóż przecież muszę mu powiedzieć..-Wiesz..powiedziałam moim znajomym ,że jesteś moim chłopakiem.-spoglądam na niego.Jego wyraz twarzy nic nie pokazuje..Pięknie ! 
-Ech..po tobie to wszystkiego można się spodziewać.Daruję ci to-uśmiecha się i kieruje w stronę kuchni łapiąc mnie za rękę.Spoglądam na niego.
-Co robisz?
-Jak mamy udawać parę..
Zaskakuje mnie to..
Lubię go..Nawet bardzo.

Lucy

Słyszę,że ten cały gość już przyszedł,a ja jestem w totalnym proszku.Szybko ubieram sukienkę wygrzebaną z szafy.Znów nie będę się stroić..To tylko obiad.
-Pośpiesz się.-gania mnie Matt.
Człowieku zamknij się ! 
-Zaraz ! Przecież nic takiego się nie dzieje! Mogą zaczekać-uspakajam go czesząc włosy.
-Nie derwuj się-przytula mnie całując w ramię.
To lepiej się oddal..
Cały świat mi się wali ! 
Szybko ubieram buty i kieruje się w stronę schodów.
Idę w stronę kuchni.Czuję się jakoś dziwnie.
Otwieram drzwi i...
-...Andreas.
Czuję jakbym dostała w twarz..Odrywa się od Caroline i spogląda na mnie..
-Lucy..
Nie chce mi się wierzyć..Andi..Mój Andreas i..ona.
Choć nie mój..i nigdy już nie będzie.
Zaraz się rozpłacze.
Nie mogę tu być..Nie chcę.

Boli..Zabił mnie ten widok...










Hello ! :)) Udało mi się dzisiaj ! Mam nadzieję,że wam się spodoba ! 
Ps.Byłam w piątek na LGP w Wiśle :)) Cudownie było ! Gratuluję za świetne wyniki naszym skoczkom w ten weekend ! 
A wam podobało się :D 
Buziole :***
Amy Luna :))