Sztokholm, 9 czerwca 2014
Lucy
Zwariowałam...Ta dziewczyna doprowadza mnie do szału !
Od pięciu godzin chodzimy po mieście i szukamy sukienki.Niedługo zabraknie nam sklepów..
To byłoby błogosławieństwem !
- Ten wygląda całkiem przyjaznie ! -wskazuje na mały butik.Wystawa zniechęcam nie abym tam weszła..Sukienki na tej wystawie,są koszmarne ! Mogłabym w takiej jednej się utopić !
-Przymierz tą.Będziesz wyglądać w niej świetnie ! -popycha mnie do garderoby z tą ogromną suknią...Boże za mała ta garderoba na takie szajstwo ! Szukam przodu tej sukni i w końcu ją ubieram ! Czuję się jakbym zaraz miała wybuchnąć.Ledwo wychodzę z tej garderoby i widzę spojrzenie Therese,która uśmiecha się od ucha do ucha.
-Wyglądasz rewelacyjnie ! Jak księżniczka !-mówi podchodząc do mnie.
Raczej wyglądam jak Gnijąca Panna Młoda...a nie jak księżniczka...
-Nie uważasz,że tak sukienka jest zbyt..duża? Taka obszerna? Mogłabym kupić bardziej skromną..-wyrażam swoje wątpliwości patrząc do lustra.
To jakiś koszmar !
-Na takie wesele jakie szykują dla was rodzice taka sukienka będzie idealna ! -odpowiada poprawiając ramiączka od sukni.
-Co masz na myśli,mówiąc "na takie wesele"?-pytam zaciekawiona.
Co oni znów wymyślili..?
-Podobno ma być około 500 osób ,a przyjęcie ma odbyć się na zamku0informuje.
Czy ja się przesłyszałam?! 500 osób?! Zamek?!
O nie,nie..nie zgadzam się !
-Czy oni powariowali?! Nawet nie znam tylu osób-odpowiadam gwałtownie się odwracając.Widzę uśmiechniętą twarz There..Ja raczej wyglądam w tej chwili gorzej.
-Nie martw się ! Wesele będzie jak z bajki ! Zobaczysz,że będziesz najszczęśliwszą panną młodą !-odpowiada.
Wątpie,że najszczęśliwszą..Byłabym ,gdyby...
...muszę zapomnieć.
-Jestem bardzo szczęśliwa ,że jesteś z moim bratem.
A ja nie...
-Dobrze,że odeszłaś od tego dzieciaka-mówi szukając odpowiednich butów.
-Kogo masz na myśli?-pytam podchodząc do niej.
-No..ten Andreas? Chyba tak ma na imię.
-Ach ,o niego ci chodzi.-odpowiadam niewzruszona.
W środku zaraz się ugotuję !
-On w ogóle do ciebie nie pasował ! Skąd wytrzasnęłaś takiego małolata?-pyta spoglądając na mnie.
Skąd ty możesz wiedzieć ! Lepiej się już zamknij !
-Dlaczego uważasz ,że do mnie nie pasował? -pytam spokojnie ,przymierzając parę butów,która jest tragiczna..Teraz nawet to mnie nie obchodzi.
-Lucy co za głupie pytanie ! Nie uważasz,że był dla ciebie za młody? To jeszcze dzieciak !
Dzieciak...którego kocham idiotko !
-I co z tego,że jest młodszy? Wiek chyba nie ma znaczenia?-pytam coraz bardziej podirytowana.
-Nie,jeśli to mężczyzna jest starszy od kobiety ,a nie odwrotnie-tłumaczy pewnie podając kolejną parę szpilek.
Och..To aż takie istotne?
-Dla mnie to nie jest ważne.Jeśli się kogoś kocha to..
-Nie mów,że go nadal kochasz?-spogląda na mnie..takim dziwnym wzrokiem.
Oj..lepiej ,już będę cicho.
-Nie,nie kocham go-odpowiadam pewnie.
Cholernie kocham..niech pozostanie to tajemnicą.
Widzę ulgę na jej twarzy.Chyba tej rodzinie naprawdę zalezy na tym ślubie..A zwłaszcza jemu..bo on mnie tak bardzo "kocha"..
-Wierzę,że mój brat będzie najlepszym mężem na świecie!-odpowiada z entuzjazmem podchodząc do kasy.
Ja..w to nie wierzę.
Nawet nie zauważyłam kiedy kupiłyśmy tą nieszczęsną suknię i parę butów,które idelanie komponowały się z nią..
Trudno,muszę przeżyć..Najwyżej zabiję się w tym stroju klauna..
-Może zaprosisz go na swój ślub?-pyta znienacka gdy wsiadamy do auta.
-Co? O kim mówisz?-spoglądam na nią zdezorientowana.
-No tego Andreasa-informuje odjeżdżając z parkingu.
Mam ochotę zapaść się pod ziemię..Ona chyba żartuje !
Nawet nie wyobraża sobie..jak cholernie bolą mnie jej słowa..
Jak mogłabym coś takiego zrobić..Zaprosić człowieka,którego kocham na swój ślub z kimś innym..To chore ! To wszystko jest chore ! Nawet nie wiem kiedy uderzam z całej siły ręką.
-Auć..
-W porządku Lucy? -patrzy na mnie przestraszona.
-Tak,tak.Lepiej patrz na drogę.
-Ach..tak..droga.
Dojeżdżamy do domu i widzę czekającego na nas Matta.
Jest ostatnią osobą,którą mam ochotę teraz widzieć.
-Już jesteście ! I co? Kupiłyście sukienkę?-pyta podchodząc do mnie i całując w policzek.
-Oczywiście braciszku! Najpiękniejszą na świecie!-mówi z entuzjazmem.
-Mógłbym ją zobaczyć?-pyta.
-Jasne.-mówię i wyciągam z auta.
-Nie ! Lucy zwariowałaś ? To przynosi pecha ! Zobaczy ją w dniu ślubu-odpowiada Theresa.
Przydałby się ten pech..
-Och..nie wiedziałam-mówię i odchodzę w stronę domu.
-Poczekaj ! Musimy porozmawiać-zatrzymuje mnie Matthew przy wejściu.
-Coś się stało?-pytam spoglądając na niego.
-Wiesz..pewnie słyszałaś ilu będzie gości na naszym weselu.
-No tak i szczerze wcale mnie taka ilość nie cieszy.
-Och,nie przejmuj się tym.Chciałem ci tylko powiedzieć,że mam przyjaciół za granicą i także chciałbym ich zaprosić.
-No..dobrze-mówię nie pewnie.
-Tylko chciałbym zaprosić ich osobiście i dlatego za parę dni wyjeżdżamy-informuje otwierając drzwi do domu.
-Wyjazd? Ale gdzie?-pytam uważnie przyglądając się.
-Do Niemiec...,a dokładniej do Traunstein.
Nic wiecej nie chcę wiedzieć...
Traunstein, 10 czerwca 2014
Andreas
Noi masz za swoje ! Biegam już od dobrej godziny na tym deszczu i nie mam żadnej nadziei,że trener mi odpuści..Nie dziwię się mu.
-Wellinger,jutro punkt 7 rano masz tutaj być ! A teraz wracaj do domu ! I żadnych imprez ! -odpowiada.
-Dobrze trenerze-mówię zrezygnowany i wchodzę do szatni.Spoglądam na wyświetlacz telefonu.Widzę 10 nieodebranych połączeń i raz tyle smsów od tej całej Caroline..
Jeszcze tego mi brakowało..!
Biorę szybki prysznic i wychodzę na zewnątrz.Widzę przy bramie wejściowej Alexa..
A ten co tu robi?
-Cześć ! Widzę ,że w końcu wziąłeś się do roboty !
-Daj mi spokój..-mówię otwierając bramę.
-Oj widzę ,że ktoś tu nie w humorku-mówi klepiąc mnie po plecach.
-Ty za to w doskonałym-patrzę na niego.
Zresztą kiedy on nie był...
Słyszę dzwięk komórki i widzę nieznany numer..
-O boże ,znów dzwoni !-irytuję się i wrzucam telefon do torby.
-Czyżby jakaś wielbicielka?-pytam śmiejąc się.
Zabawne...
-Taa,chyba ta cała Caroline.Będę musiał zmienić numer telefonu-odpowiadam zrezygnowany.
-Nie przejmuj się ,niedługo znudzisz się jej i dać ci spokój.
-Mam nadzieję,bo same jej te smsy i telefony doprowadząją mnie do szału.
-O cholerka..
Widzę niewyrazną minę Alexa,który spogląda w lewą stronę.Widze,że patrzy na jakąś blondynke,która energicznie macha.
-Co jest?-pytam zaciekawiony.
-To masz problem stary-spogląda na mnie z niewyrazną miną.
Oho..czyżby..
-Twoja Caroline idzie do ciebie-mówi i oddala się.
-Ej co ty robisz?!-krzyczę.
-Sorry ,muszę iść i powodzenia !-mówi spoglądając na zbliżającą się blondynkę.
To się wpakowałem..Mam talent to takich rzeczy...
-Andi-słyszę piskliwy głos blondynki,która mocno mnie przytula.
-Caroline?-pytam ,próbując upewnić się czy to rzeczywiście ona..
-Dlaczego nie odbierasz,ani nie odpisujesz?-pyta.
Boże...
-Miałem trening.Przepraszam,ale się spieszę-odpowiadam i staram się odejśc jak najdalej.
-Ej..poczekaj !-mówi podbiegając.-Musisz mi to wynagrodzić.Idziemy na randkę !-ciągnie mnie za rękaw w cakiem innym kierunku,niż zamierzałem..
Randka?! Oj nie,nie..
-Gdzie ty mnie ciągniesz?-pytam zrezygnowany.
-Pójdziemy tu i tam!
To się dowiedziałem...
Po jakiś 10 minutach widzę,że wchodzimy to znanej mi kawiarni...
Siadamy przy stoliku..jak dobrze znanym mi stoliku.To tutaj ją poznałem..tutaj chodziliśmy prawie codziennie..
..cholera ! Ogarnij się !
-Co zamawiasz?-z rozmyśleń wyrywa mnie głos blondynki..
-Nie wiem..może być gorąca czekolada.
-W porządku,ja to samo zamówię-odpowiada i kieruje się w strone baru.
Najchętniej stąd bym uciekł..ale patrząc na deszcz,który w tej chwili pustoszy miasto,nie mam najmniejszej ochoty.
Rozglądam się po sali..Widzę,że bardzo dziś dużo ludzi..
-Zaraz będzie czekolada-blondynka siada obok mnie i spogląda na mnie.
-Cieszę się,że się spotkaliśmy.Mam nadzieję,że to nasze nie ostatnie spotkanie-mówi całując mnie w policzek.
W ogóle nie jestem w stanie się skupić..Wszystko przypomina mi ją..
Nie jestem w stanie zapomnieć..Choć tak bardzo chcę...
Lucy..jak bardzo cię kochałem..tak bardzo teraz cię nienawidzę..Przykro mi..,ale mam nadzieję,że już nigdy się nie spotkamy.
Z rozmysleń wyrywa mnie trzask drzwi i widzę zmokniętą dziewczynę,która trzyma jakąś butelkę i podchodzi do stolika ,gdzie siedzi spora ilość osób...
-Ej ,patrzcie ! Byłam nad morzem kilka dni i znalazłam to!
-List w butelce?-pyta blondyn.
-No ,tak ! Może to jakiś list miłosny?
-Słyszałeś to? Niezle,jeśli rzeczywiście to jakiś list miłosny-mówi Caroline,która uważnie przygląda się grupce osób.
-Nikt w tych czasach takich rzeczy już nie robi-odpowiadam beznamiętnie popijając łyk czekolady.
-Jesteś zbyt pesymistyczny ! Może akurat...-odpowiada z entuzjazmem.
Ech..Czego ci ludzie nie wymyślą...
-Caroline..ja,nie jestem pesymistą,tylko nie wierzę w takie bzdury-odpowiadam spoglądając na blondynkę.
-A gdyby ktoś do ciebie coś takiego napisał to też byś myślał ,że to takie bzdury?-pyta uśmiechając się.
-Och..,ale ty masz bujną wyobraznie.-mówię znudzony tą całą sytuacją.-Wiesz..pójdę już-mówię i ubieram kurtkę.
-Ale dlaczego? Zobaczymy się,prawda?
-No..nie wiem.Zobaczymy ,cześć-mówię i wychodzę z kawiarni.
Caroline
Kurczę ! Musiał tak szybko wyjść..Chyba go zanudziłam na śmierć.Zadzwonię do niego pózniej i umówimy się na następne spotkanie.Ciekawe co on taki przygnębiony..Ostatnio na imprezie był całkiem inny..taki energiczny,wesoły..a dziś? Całkiem inny gość.Może następnym razem będzie miał lepszy humor.Spoglądam na grupkę osób,które z wyraznym zaciekawieniem czytają ten cały list..Jestem strasznie ciekawa co w nim jest...
-Przepraszam..-podchodzę do grupki osób.
-Tak?
-Widziałam ten wasz list i..
-Siadaj ! Nigdy w życiu nie spodziewałam się,że coś takiego znajdę ! 0mówi z entuzjazmem brunetka.
Ciekawe...
-Mogłabym go zobaczyć?
-Jasne-mówi dziewczyna i wręcza mi go...
Nie wierzę...To chyba przypadek..Jest tyle osób o tym imieniu..
To nie mogłaby być prawda..To tylko zbieg okoliczności..
Nie,nie..to życie,a nie film..
♥
Hejka !
Akcja powoli się rozkręca,ale do dopiero początek !
Czeka nas wiele zawirowań :))
Czekam na wasze opinie ^^
Buziaki :**
Wasza Amy Luna :))
Biedna Lucy.. To musi być okropne wychodzić za mąż za kogoś kogo się nie kocha... tylko, że sama jest sobie winna... Ale przeczuwam jakieś spotkanie ;D czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńWeny i pozdrawiam ;*
http://whenidontwant.blogspot.com/
Coś mi się wydaje, że oni spotkają się w tej kawiarni ;)
OdpowiedzUsuńNie w tym rozdziale, to w kolejnym...
No i ten list... może to jest jakieś dzieło Lucy?
Z niecierpliwością czekam na następny, pozdrawiam ;-*
O kurczę! :o
OdpowiedzUsuńTen list jest do Andreasa, to ten sam list, który napisała Lucy! :o Caro musi o nim powiedzieć Andiemu.. Jednakże wydaje mi się, że to nie nastąpi zbyt szybko. Jeśli nastąpi w ogóle. :x
Nie polubiłam tej dziewuchy. Jest zbyt cukierkowa i natrętna. Andreas nie powinien się z nią zadawać. To nie jego typ i on o tym doskonale wie.
Lucy... Bardzo mi jej szkoda. Jest zagmatwana we własny ślub... Ślub, którego nie chce. Bo nie chce, prawda? ;( Ta cała szopka z weselem, to dla niej za wiele i ja ją bardzo dobrze rozumiem. Po co robić wesele dla kilkuset nieznajomych? Przecież ślub to chwila, którą człowiek chce się podzielić z bliskimi. Z rodziną, znajomymi i przyjaciółmi...
Czy mi się tylko wydaje, czy to Andreas będzie jednym ze znajomych Mattew? :))
Nie mam pojęcia jak to wszystko potoczysz, ale jestem mega ciekawa kontynuacji. ♥
Buziaki! :*
Jestem zauroczona tym, co piszesz, Kochana. ;*
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Lucy. Musi iść do ołtarza nawet wbrew sobie. Przecież ślub to nie jest zwykłe wyjście do warzywniaka! o.O
To decyzja, która zmieni życie dwojga ludzi już na zawsze. Same przygotowania i ten cały teatrzyk tak wiele ją kosztuje, a co dopiero to będzie, kiedy nadejdzie TEN dzień?
Biedna dziewczyna. ;(
Rozdział świetny!
Buźka. ;*