Sztokholm, 13 czerwca 2014
Lucy
Robi mi się słabo...Pakuję kolejne ubranie do walizki..
Boże..dlaczego? Ręce mi się trzęsą..Nie mogę racjonalnie myśleć.Jadę tam..jadę do tego miasta i..wpadłam jak śliwka w kompot ! Dlaczego ja tam jadę? Poradzi sobie sam..zaprosi tych gości i po prostu wróci.Ja tu zostanę,będzie tak bezpieczniej..chyba.Rozglądam się po pokoju i wkładam ostatnie rzeczy.Po chwili wychodzę na korytarz i kieruję się do wyjścia..Zawriowałam..
Oj..i to mocno.
Wychodzę na zewnątrz i widzę jak stoisz koło auta..niecierpliwisz się..Nic nowego.
-No wreszcie ! Spóznimy się na samolot !
Ech..Panikujesz.
-Przecież mamy jeszcze pięć godzin do wylotu ! Nie spinaj się tak-mówię wsiadając do samochodu.
-Dobra,nie ważne.
-Boże człowieku nie tak szybko ! -denerwuję się widząc ,że jedziemy z niemałą prędkością.
Spoglądasz na mnie..Wolę już nic nie mówić...ale jest dziś zdenerwowany,jak nigdy.
Jednak ja..zaraz zapadnę się pod ziemię.Za parę godzin będę tam..i..Nie mogę zapomnieć..jak zapomnieć?!
-Właściwie dlaczego ja tam muszę być Matt?-pytam wysiadając.
-Jak to po co? Przecież sam nie zaproszę tych gości co nie?-spoglądasz na mnie takim dziwnym wzrokiem..
-Ach..
Nie mam pojęcia co mówić..chyba najlepiej żebym w ogóle nic nie mówiła.
Z każdą minutą coraz bardziej jestem niespokojna..Jeszcze kilkanaście minut i będziemy w tym samolocie..a potem..Nie wierzę to jest jakiś koszmar ! Nie chcę go spotkać..boję się..
-Mam nadzieję ,że zapomniałaś-mówisz nagle łapiąc mnie za rękę.
-Ale..o co ci chodzi?-pytam zaskoczona.
-Nie udawaj..mówię o Andreasie,zapomniałaś prawda?-pytasz spoglądając na mnie.
-Tak..zapomniałam-odpowiadam nie pewnie..Mam nadzieję,że to wystarczy..
-Spójrz mi w oczy i powtórz-łapiesz mnie za podbródek i oczekujesz odpowiedzi.
Mam dość..Tak cholernie dość !
Patrzę uważnie w twoje oczy..żadne słowo nie może przejść mi przez usta..ale muszę to powiedzieć..bo..będzie niedobrze.
-Tak zapomniałam o Andreasie-mówię pewnie..Łatwo poszło.
Ale..oczywiście,że nie zapomniałam..nigdy..w życiu nie zapomnę.Jeśli go spotkam..nie mogę go spotkać..za żadne skarby świata go nie spotkam !
Widzę ulgę na twojej twarzy..Tak łatwo cię przekonałam..tak łatwo potrafiłam cię okłamać..i siebie także.
Boję się..
Traunstein, 13 czerwca 2014
O matko ! To już..jesteśmy..wylądowaliśmy..Niemcy..jesteśmy tutaj i zaraz pojedziemy do..Traunstein..Nawet w myślach ta nazwa nie może mi przejśc przez gardło.Szybko biorę walizkę i idę za tobą..Za szybko idziesz ! Zdecydowanie bardzo ci się spieszy..
-Ej ! Nie tak szybko Matt !-podbiegam do ciebie łapiąc oddech..
-Kochanie wybacz,ale podobno ma być burza,więc musimy się pospieszyć.Jeszcze dwie godziny drogi.-informujesz mnie pociągając za sobą.
Głowa mi pęka ! Co robić? Nie chcę..nie pojadę tam ! Zaraz się rozpłaczę..już czuję łzy..
Opanuj się Lucy ! Biorę głęboki wdech i wsiadam do taksówki.
-W porządku? Jesteś jakaś blada-uważnie patrzysz na mnie.
Czuję jak się czerwienię..Och..muszę się uspokoić.
-Wszystko dobrze-staram się ciebie uspokoić,ale chyba nie wychodzi mi to.
-Chyba nie denerwujesz się,że tam jedziesz? Przecież zapomniałaś..
-Nie denerwuję się ! Jestem tylko zmęczona-tłumaczę.Serce zaraz wyskoczy mi z piersi..Strasznie duszno w tym aucie ! Uchylam okno i czuję silny wiatr z deszczem.
-Co ty robisz?! Nie widzisz jak pada ! -zamykasz gwałtownie okno.-Dlaczego jesteś taka zdenerwowana? Przecież zapomniałaś..I gwarantuję ci,że się z nim nie spotkasz!-przybliżasz się na niebezpieczną odległość i głaszczesz mój policzek.
-Już nie mówmy o tym -oddalam się i patrzę przez szybę.
Nie będzie dobrze..to zle się skończy.Boję się..nie dam rady.
-Ale jeśli nie zapomniałaś..to radzę ci zapomnieć-szepczesz mi na ucho.Przełykam głośno ślinę..Czuję się potwornie zle..zaraz chyba umrę.
Tak byłoby najlepiej.
Od kilkunastu minut panuje kompletna cisza..z każdą minutą zbliżamy się do celu..
Koszmar.
Rozpoznaję wszystkie widoki,jakie pojawiają się za oknem..Spoglądam do przodu i widzę tablice informującą,że jesteśmy już w Traunstein.
Niedobrze mi..Nigdy nie pomyślałabym,że spotka mnie taki koszmar..
-Tak właściwie to gdzie my będziemy spać?-pytam.Kompletnie nie myślałam o tym wcześniej..
-U mojej znajomej.Ona także będzie na ślubie-informujesz.
Dobrze wiedzieć.
Podjeżdżamy pod maly jasnożółty dom..To chyba tutaj.Wysiadam z auta i czuję okropny deszcz ,który pada..Idelana pogoda.Tak bardzo oddaje mój stan..
-Jesteście ! Szybko wchodzcie ! -widzę małą blondynkę,która nas woła.Wygląda dość..ciekawie..Już jej nie lubię.Szybkim krokiem z bagażami idziemy w stronę wejścia.
-Cześć,jestem Caroline a ty pewnie Lucy-wita się ze mną tak..bardzo wesoło.
Ech..mam dość.
-Tak,jestem Lucy-witam się siląc się na uśmiech.
-Wejdzcie do kuchni,zaparzę herbaty.-zaprasza nas do pomieszczenia.W ciszy zaparza herbatę i po chwili nam ją podaje.
-Na szczęście szybko dotarliście.Od kilku dni tak strasznie tutaj pada,że mam dość tej pogody !-siada koło mnie i pogodnie się uśmiecha.-No Matt,naprawdę masz ładną narzeczoną.
-Oczywiście,że tak.Najpiękniejszą.
Zaraz wyjdę..Cóż za komplementy..
-Co do ślubu mam nadzieję,że przyjdziesz z kimś-Matt spogląda na blondynkę.
-Nawet o tym nie myślałam,ale chyba wiem z kim przyjdę-widzę w jej oczach takie..iskierki?
Oho.Ktoś tu się zakochał..
-Tak? To świetnie ! -z entuzjazmem odpowiada mój narzeczony.
Co ja w ogóle wygaduję.
-Jest naprawdę świetny.Mam nadzieję,że się zgodzi-jeśliby chciała mogłabym o tym kimś opowiadać w nieskończoność..Cóż przynajmniej ona jest szczęśliwa.
-To twój chłopak?-pyta nagle Matt.
Caroline patrzy na niego zaskoczona.
-yy..tak to mój chłopak-odpowiada nie pewnie.
Dziwne..
-Mam nadzieję,że go poznamy-wyrywam się po dłużyszym milczeniu.
-No jasne ! Będzie wiele okazji ku temu.Mieszka całkiem niedaleko.-informuje Caroline krojąc ciasto.
Teraz zauważam,że jesteśmy w tej samej dzielincy co..kiedyś mieszkałam..On też tu mieszka..
Cholera ! Teraz to do mnie dotarło..
-Kiedyś tu mieszkałam-mówię nawet nie zwracając na słowa ,które teraz wypowiedziałam..Widzę,że blondynka i Matthew patrzą na mnie uważnie..
Ojej.
Uśmiecham się pokrzepliwie..O rany spojrzenie Matta jest beznadziejnie przykre..Przecież nic takiego nie powiedziałam !
W ciszy podaje nam wcześniej pokrojone ciasto..Uważnie mi się przygląda.
No co jest ! Ludzie..
-Nie widziałam cię tu wcześniej.Ja wprowadziłam się do tej dzielnicy ponad pół roku temu-informuje zajadając się kolejnym kawałkiem ciasta.
-Wyprowadziłam się rok temu..
Uciekłam..mniejsza o to.
-Ach to dlatego..
-Nie ważne-mówię szybko odkładając talerz do zmywarki-Dobrze to ja póje do pokoju i..wypakuję się.Chcę jak najszybciej stąd się ulotnić.
Matthew nie odpuści..Widzę jak patrzy.Jest zły..bardzo zły.
-W porządku.Pokój macie na górze ,pierwsze drzwi po prawej.
-Dziękuje-mówię i szybko ulatniam się do pokoju.
Macie..Jeszcze tutaj mam być z nim w jednym pokoju..
Cudownie.
Traunstein, 14 czerwca 2014
Andreas
Przeciągam się leniwie.Słyszę dzwięk budzika.Czas wstawać,niedługo kolejny trening.Wstaję z łóżka i kieruję się do kuchni..Dopiero 7 rano..Spoglądam na zewnątrz i widzę promienie słońca.Wreszcie jest pogoda.Mam nadzieję,że trening będzie udany.Słyszę głośną muzykę w swoim telefonie..Ech..kto znów tak wcześniej dzwoni..Patrzę na wyświetlacz telefonu..Chyba ktoś ze mnie żartuje..
Caroline..czego znów chce? Nawet nie wiem kiedy zapisałem jej numer telefonu..i po co?
-Halo-zmuszam się odebrać ten telefon i słyszę jej głos.
-Cześć Andi.Dasz radę przyjść jutro tak około 17 do mnie?-pyta.
Jej głos jest taki..spokojny? Nie mogę się nadziwić..Ile ta dziewczyna ma wcieleń..
-Jesteś?
-Ach,tak.Dlaczego mam przyjść? Coś się stało?-pytam zaciekawiony.
-Chciałabym spytać się o coś ciebie i przedstawić cię komuś-informuje.
Oj..chyba to jakiś kiepski żart.
Mocno kiepski Wellinger.
-Och ,a nie możesz spytać się teraz?-łudzę się,że nie będę musiał tam iść..
-Wolałabym nie przez telefon.Mam nadzieję,że się zgodzisz.Wiesz gdzie mieszkam? To pa !
-Oczywiście,że..
..nie mam zielonego pojęcia gdzie mieszkasz!
Cholera ! Ale ona mnie denerwuje..Co zaś wymyśliła? O co jej chodziło z tym zgadzaniem się?! Na nic się nie zgodzę...
Zaraz zwariuję..
Po rozmowie szybko doprowadzam się do użyteczności i uciekam na trening.Nawet nie przeszedłem połowy drogi i już spotykam Alexa.
-Cześć,idziesz na trening?
-Tak,idę-mówię niemrawo.
-Oj,chyba znów się nie wyspałeś.
Zejdz ze mnie !
-Nie..po prostu dzwoniła do mnie Caroline i chce żebym do niej przyszedł..-sama rozmowa o niej jest beznadziejna.
-Uuu...a co to zaszczyt,że masz tam do niej przyjść?
-Chce mi kogoś przedstawić i coś powiedzieć.-Teraz to się już wkopałem do reszty..
-O rany..pewnie swoich rodziców, a potem ślub,dzieci i sielanka rodzinna.
-Chyba cię powaliło.Nawet tak nie żartuj!-spoglądam na niego morderczym wzrokiem.-Nawet nie wiem gdzie mieszka ! W ogóle dziś była jakaś spokojna..
-Spokojna? Może nie jest taka zła. A co do mieszkania..chyba to taki zółty dom.
-A ty skąd wiesz?
-Widziałem ją dzisiaj..chyba ktoś u niej jest..Stała z..nie ważne.
-Z kim stała?
-Nie wiem ,z jakąś dziewczyną i tyle.
Przyglądam mu się uważnie i widzę,że jest zamyślony..Coś tu nie gra..tylko co?
-Ej Alex ! Co jest?-pytam.Może się dowiem..
-Nic,nic.Muszę lecieć ! Miłego treningu !
Ucieka w piorunującym tempie.
A temu co zaś?! Wszyscy mnie już denerwują..i ukrywają przede mną !
Pójdę tam jutro i się dowiem o co chodzi Caroline..Co mi tam szkodzi prawda...
...przecież już nic nie może mnie zaskoczyć.
♥
I mamy trójkę ! :))
Uważam,że rozdział mógłby być lepszy..ale cóż wyszło jak wyszło.
Jestem pozytywnie zaskoczona komentarzami,które dajecie.Bardzo dziękuję ♥
Do zobaczenia ! Buziaki :**
Amy Luna :))