Traunstein, 15 czerwca 2014
Lucy
Leniwie otwieram oczy i próbuję wstać..Coś mi to utrudnia..a raczej ktoś..Widzę jak mocno przytulasz mnie do siebie i uważnie mi się przyglądasz.
Sielanka..rzygać mi się chce.
-Cześć kochanie.Niedługo musimy jechać-informujesz całując mnie w czoło.
-Dobrze,tylko się ubiorę-powoli wstaję z łóżka i kieruję się do łazienki.Chłodny prysznic chyba dobrze mi zrobi.
Z każdym dniem coraz bardziej mam dość tej całej sytuacji..Ślub,zapraszanie gości..I na co to wszystko? Ta cała szopka nie ma sensu! Żałuję..cholernie żałuję,że się zgodziłam..On mnie niszczy..zniszczył mnie fizycznie..to i zniszczy psychicznie.
-Czekam na ciebie na dole!-słyszę.Najchętniej zostałabym w tej łazience.
Po 20 minutach wychodzę z pomieszczenia i schodzę na dół.Widzę Caroline ,która jest w doskonałym humorze,tak samo jak Matt.
-Cześć Caroline.Z jakiego powodu masz tak doskonały humor?-pytam zaciekawiona parząc kawę.
-Dziś przyjdzie do nas mój chłopak-odpowiada.Jej błysk w oku jest nieziemski.Widać,że nie widzi świata poza tym chłopakiem.Ciekawe kto to...
Szybko zjadam śniadanie i wychodzimy w stronę auta.
-Tak w ogóle to dużo mamy do zaproszenia tych gości?-moja niecierpliowść nie zna granic.
-Tylko parę osób.Szybko to załatwimy.
Mam taką nadzieję..
Po godzinnej jezdzie jesteśmy w zupełnie nieznanej mi dzielnicy.Podjezdżamy pod mały domek.Po chwili otwiera nam młoda kobieta,która trzyma na ręku małą dziewczynę.Urocza.
-Cześć ! Co tu robisz? -pyta ciemnowłosa kobieta.
-Cześć Claudia.To jest moja narzeczona Lucy.
-Cześć-witam się jak najgrzeczniej potrafię.
-Jestem kuzynką Matta.Wchodzcie-zaprasza nas do środka.
-Chcielibyśmy zaprosić cię na nasz ślub-Matt wręcza kobiecie zaproszenie.
-Och,naprawdę? Świetnie ! Na pewno przyjadę !
Jej zachwyt jest zaskakujący..
-Myślałam,że już nigdy się nie ożenisz,a tu proszę ! Gratulację-ściska nas oboje,gratulując.
-Masz piękną narzeczoną-przygląda mi się uważnie.
Co jest? Wszyscy teraz tak będą mówić..
Przez większość czasu rozmowa toczyła się tylko wokół ślubu..
Chyba tylko mnie dziwi ta liczba osób jakie będą na tym weselu..To się wpakowałam.Po ponad godzinnej wizycie odwiedzamy kolejne osoby,a to kuzynów Matta,a to starych znajomych itd.Chyba było tych wszystkich osób było z 2o,a miało być tylko kilka..
Jestem wykończona tą jazdą i tymi odwiedzinami.Nawet nie mam ochoty witać się z tym chłopakiem Caroline.Zapewne to jakiś wariat ! Kto mógłby się z nią spotykać...
-Kochanie o czym myślisz?
Na pewno nie o tobie...
-Ach..o niczym szczególnym.o której ma przyjść ten chłopak Caroline?
-Chyba coś o 17.Mamy jeszcze kilka godzin.Mam nadzieję,że to ktoś w miarę w porządku.
-Co masz na myśli "w miarę w porządku"?
-Wiesz..Caroline miała wielu chłopaków,którzy nie byli zbyt fajni..-minę masz niewyrazną.
Oho..
-Kiedy się poznaliście?-pytam.Raczej to nie kompletnie nie intersuje,ale co tsam...
-Jakieś dwa lata temu.Na chwilę byliśmy parą,ale nie wyszło,więc zostaliśmy przyjaciółmi.
Krzywię się..szkoda,że im nie wyszło.Idealnie by to siebie pasowali.
-Chyba nie jesteś zazdrosna?-szczerzysz się jak głupi do sera.
Żartujesz..prędzęj zostanę zakonnicą.
-Nie,no coś ty! -odpowiadam głupim uśmiechem.
-Będę się cieszył gdy będziesz o mnie zazdrosna.Kochasz mnie prawda?
Zwariuję..chyba potrzebuję leków uspakajających..
-Tak..-odpowiadam obojętnie.
Błąd.Zjeżdżasz na pobocze i gasisz silnik.Obracasz się w moją stronę i uważnie na mnie patrzysz.
-Lucy..wierzę,że mnie kochasz naprawdę.-głaszczesz mnie po policzku.
-Matt..jak mam ci udowodnić,że tak jest?
-Po prostu bądz..i..zapomnij.
-Nie zaczynaj-irytuję się.
Kolejne złe posunięcie.
-Dlaczego się tak irytujesz?
-Bo zapomniałam a ty znów zaczynasz temat ! Wrócę pieszo.-szybko wysiadam z auta i kieruję się na drugą stronę ulicy.
-Nie uciekaj !-dobiegasz i łapiesz mnie za ramię.-Nie zamierzam się z tobą kłócić !
-Jednak wszystko robisz,żebyśmy się kłócili.Nie potrafisz uwierzyć,że zapomniałam?! Jestem teraz z tobą ! Niedługo będziemy małżeństwem..czego chcesz więcej!
-Ja..zrobię wszystko ,żebyś już nigdy o nim nie pomyślała.-mocno przytulasz mnie do siebie.
Ale..ja nie chcę zapomnieć.
Andi..pomóż mi..
Andreas
Za trzy godziny mam iść do Caroline..Widocznie kompletnie nie myślałem zgadzając się na to spotkanie.Na co ja jej jestem potrzebny? Do czego mi poznanie ich znajomych?! Zadzwonię i powiem,że nie mogę..tak będzie dobrze.Mój zamiar przerywa dzwonek do drzwi..Ach,no tak to pewnie Alex.
-Wchodz.Wiesz..chyba nie pójdę na to spotkanie.To przecież bezsensu.
-Nie przesadzaj ! Pójdziesz tam na chwilę ,poznasz tych ludzi i tyle ! Lepiej już nic nie zmieniaj,bo jak Carolnie się wkurzy to..nie da ci spokoju aż do grobowej deski.
Biorę jego radę do serca i odkladam telefon na stół.
-Alex..jak myślisz co ona może wymyślić? Bo bez powodu tam nie idę-moje obawy są coraz większe.
-Nie mam pojęcia.Andreas, ty lubisz niespodzianki ! Nie pamiętasz jak było z..Lucy..?-Przepraszam...
Lucy..to inna bajka..Ona była..cudowna,najlepsza i..kochałem ją jak cholera.
-Nie ważne.Masz rację pójdę tam i tyle.
Co będzie to będzie..
-Nie przejmuj się.Może nie jest taka straszna na jaką wygląda.-Alex spogląda na mnie z uśmiechem.
-Powiedz mi dlaczego tak ostatnio uciekłeś? Wydaje mi się,że coś ukrywasz-spoglądam na przyjaciela.
-Spieszyłem się..-odpowiada skrótowo.
Zapada niezręczna cisza.
Uważnie mu się przyglądam..Ucieka wzrokiem od mojej osoby..
Nie podoba mi się to.Bardzo.
-Alex jeśli chcesz mi coś powiedzieć to wal śmiało!-siadam naprzeciwko niego.
Kompletnie mnie ignoruje i wstaje z krzesła.Kieruje się do wyjścia..
Świetnie ! Dziękuje bardzo za takie coś..!
-Andi nie mam nic ci do powiedzenia.Muszę lecieć-szybko wychodzi z mieszkania.
Stoję jak głupek przed drzwiami.Analizuję to wszystko i nic nie przychodzi mi do głowy.Coś ukrywa..tylko co?
Raczej się nie dowiem.Wkurza mnie to.
Caroline
Widzę,że Lucy z Mattem podjeżdżają pod dom..Całe szczęście.Dochodzi już 16.30.Pewnie Andreas niedługo przyjdzie.Mam taką nadzieję.
Oby wszystko się udało.
-Jesteśmy!-widzę,że Matt wchodzi do kuchni ,a Lucy kieruję się na górę.
-Co tam robisz?
-Coś tam do jedzenia.Dobrze,że już jesteście.Szybko się przygotujcie,bo zaraz przyjdzie,a ja dokończę obiad.
-W porządku.Zdążymy.
Teraz przypominam sobie,że raczej Andreas nie ma tak naprawdę pojęcia gdzie ja mieszkam.Biorę telefon do ręki i wykręc
am numer.Odbiera po paru sygnałach.
-Halo?
-Cześć.Trafisz do mnie?-pytam z nadzieją.
-Chyba tak.Podobno mieszkasz w jakimś żółtym domu,więc..
-Czekam na ciebie ! -szybko rozłączam się.
Nawet nie wiem czym się denerwuję.Przecież to tylko spotkanie..Nic wielkiego.
Piętnaście minut pózniej słyszę dzwonek do drzwi.Szybko je otwieram i widzę Andreasa.
Całe szczęście ,że udało mu się trafić.
-Świetnie,że jesteś ! -przytulam go.Widzę,że jest zaskoczony.
Przecież jest moim chłopakiem..Tylko,że nic o tym nie wie..
-Andreas..
-Coś się stało?
-Bo..-waham się,ale cóż przecież muszę mu powiedzieć..-Wiesz..powiedziałam moim znajomym ,że jesteś moim chłopakiem.-spoglądam na niego.Jego wyraz twarzy nic nie pokazuje..Pięknie !
-Ech..po tobie to wszystkiego można się spodziewać.Daruję ci to-uśmiecha się i kieruje w stronę kuchni łapiąc mnie za rękę.Spoglądam na niego.
-Co robisz?
-Jak mamy udawać parę..
Zaskakuje mnie to..
Lubię go..Nawet bardzo.
Lucy
Słyszę,że ten cały gość już przyszedł,a ja jestem w totalnym proszku.Szybko ubieram sukienkę wygrzebaną z szafy.Znów nie będę się stroić..To tylko obiad.
-Pośpiesz się.-gania mnie Matt.
Człowieku zamknij się !
-Zaraz ! Przecież nic takiego się nie dzieje! Mogą zaczekać-uspakajam go czesząc włosy.
-Nie derwuj się-przytula mnie całując w ramię.
To lepiej się oddal..
Cały świat mi się wali !
Szybko ubieram buty i kieruje się w stronę schodów.
Idę w stronę kuchni.Czuję się jakoś dziwnie.
Otwieram drzwi i...
-...Andreas.
Czuję jakbym dostała w twarz..Odrywa się od Caroline i spogląda na mnie..
-Lucy..
Nie chce mi się wierzyć..Andi..Mój Andreas i..ona.
Choć nie mój..i nigdy już nie będzie.
Zaraz się rozpłacze.
Nie mogę tu być..Nie chcę.
Boli..Zabił mnie ten widok...
♥
Hello ! :)) Udało mi się dzisiaj ! Mam nadzieję,że wam się spodoba !
Ps.Byłam w piątek na LGP w Wiśle :)) Cudownie było ! Gratuluję za świetne wyniki naszym skoczkom w ten weekend !
A wam podobało się :D
Buziole :***
Amy Luna :))
Świetny rozdział.Kiedy następny? :
OdpowiedzUsuń)
Faktycznie.
OdpowiedzUsuńMatt- gościu faktycznie jest dosyć irytujący. -.-'
I powiem Ci, że końcówka mnie powaliła na kolana. o.O
Co teraz się stanie?! Spotkali się. No spotkali się!
Matko, spodziewam się niemal wszystkiego, szczerze mówiąc.!
Czekam na następny.
Buźka. ;*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział! Naprawdę, z każdym następnym jestem pod coraz większym wrażeniem.
Widzę, że nie tylko u mnie Matt jest na "czarnej liście". Strasznie irytujący facet -.-
Końcówka... Jak mogłaś skończyć w tak niedopowiedzianym momencie? O jejku, jestem ciekawa, co wymyślisz dalej, bo zapowiada się intrygująco *.*
Co do Wisły, zgadzam się w stu procentach. Było cudownie! Do mnie chyba dopiero zimą dotrze, że znów widziałam chłopaków :D Hmm... może w przyszłym roku jakoś na siebie wpadniemy :)
Weny i buziaki :**
Już jestem i bardzo przepraszam za brak komentarza pod ostatnim rozdziałem ale tak jakoś wyszło,że nie miałam na nic czasu. Przygotowania,jak i sam wyjazd do Wisły uniemożliwił mi dostęp do internetu.
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału to jestem zachwycona.
Matt jest jakiś dziwny. Tak jakby wyczuwa to co się dzieje z Lucy i dobrze wie ze ona nie zapomni o Andreasie. Tym bardziej że go spotkała. No właśnie... Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się dalej.
Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę.
Pozdrawiam i przepraszam za niezbyt ogarnięty komentarz. Obiecuję poprawę.
Buziaki. ❤
Dopiero teraz wpadłam, ale wciągnął mnie ten blog niesamowicie!
OdpowiedzUsuńGłównym powodem dla którego zajrzałam był Andi. Andreas, który tutaj ma złamane serce i próbuje się z tym uporać. Jest zagubiony, dlatego zgadza się na ten dziwny układ z Caroline. Dziewczyną, której praktycznie nie zna i widział ją dwa razy w życiu. Kto by pomyślał, że spotka ponownie powód swojego złamanego serca?
Nie lubię Lucy, jeśli mam być szczera. Cały czas kocha Andiego, ale to z Mattem jest. Nie kocha swojego narzeczonego, a pomimo to wychodzi za niego. Dziewczyna nie jest stanowcza i to sprawia, że cierpią wszyscy. I ona, i Andi, i Matt. Nikt nie wie na czym stoi. Gdyby naprawdę jej zależało na Wellim, już dawno by zerwała zaręczyny, bo dla swojego ukochanego powinna zrobić wszystko. A tak brnie w kłamstwie. Mam nadzieję, że w końcu się przełamie.
Dużo weny i czasu, kochana ;**
PS Zapraszam do siebie <3
Jezusie!! Fantastyczny rozdział! ❤
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za takie opóźnienie, ale niestety nie czas... Za mało go. :(
Co do rozdziału.
Tak jak napisałam fanstastyczny.
Czekałam na moment, w którym Lucy i Andi ponownie się spotkają.
Lucy jest nieszczęśliwa. Może to zabrzmi śmiesznie, ale jak tak sobie myślę, że Lucy nawet nie lubi swojego przyszłego męża. Może mi się coś źle wydaje, ale takie mam odczucia.
On jest taki.. natarczywy, denerwujący... męczący po proatu. Co jeszcze? Ma irytujących znajomych i rodzinę. Może patrzę na to w ten sposób, bo nie przepadam za nim, ale...
A co wyprawia Andreas? Nawet nie lubi Caro. Denerwuje go... a mimo to gra tak jak ona tego chce. :/ I dlaczego chwycił ją za rękę?! To mnie wkurzyło. Niby takie nic, a jednak.
Jestem mega ciekawa jak to będzie w kolejnym rozdziale. :)
Czekam! ❤
Buźka! :*