wtorek, 18 sierpnia 2015

6.The evil... that comes back.


Traunstein, 5 marzec 2013

Lucy

Wpatruję się w twoje wściekłe oczy...Tak dawno cię nie widziałam.Zastanawiam się dlaczego tu jesteś.Nie chcę cię tutaj...Odejdz ! Zostaw mnie w spokoju..Jestem teraz szczęśliwa..Zakochałam się..Tak bardzo go kocham,a ty wszystko niszczysz przyjeżdżając tu.
-Tęskniłem..Wróciłem żeby cię odzyskać.-głaszczesz mnie po policzku.
-Matthew..Ja..Nie wrócę do ciebie-drżącym głosem odpowiadam patrząc w twoje oczy.
-Że co?! -popychasz mnie na ścianę powodując,że robi mi się słabo.-Lepiej teho więcej nie powtarzaj,bo pożałujesz!-ściskasz moje nadgarstki powodując ogromny ból.
    Jestem przerażona.Boję się ciebie.Nie chcę cię tutaj..Jesteś chory.
-Matt,proszę zostaw mnie.Jestem szczęśliwa i..zakochana.
To nie był dobry pomysł tego mówić..Wstajesz gwałtwonie ciągnąc mnie za sobą.
Przerażasz mnie...
-Albo przestaniesz mówić takie bzdury,albo skończy się to zle ! W kim ty się zakochałaś?!-pytasz zdenerwowanym głosem.
-Nie...ważne.To moja sprawa.-odpowiadam pewnie.
-Ale ty jesteś głupia !-przyciągasz mnie do siebie.Widzę w twoich oczach błysk..Jak psychopata.-Wiem doskonale z kim się spotykasz..I mówię ci to teraz i nie mam zamiaru się powtarzać-całujesz mój kark powodując nieprzyjemny dreszcz.-Jak najszybciej z nim się rozstaniesz i wrócisz do mnie, złotko.-uśmiechasz się łobuziarsko.
Coraz bardziej mnie przerażasz..Co robić?!
Znasz go..Niedobrze.
-Nie...-szepczę.Moje serce zaraz wyskoczy z piersi.
-Czy ty do jasnej cholery nic nie rozumiesz?-krzyczysz z całej siły popychając mnie powodując,że upadam na zimną podłogę.Boli.Tak strasznie boli mnie ramię...
-Matt..to boli-łkam czując piekące łzy na policzkach.
-Co cię boli?-pytasz łapiąc mnie za podbrudek.
-Lewe ramię.-nie jestem pewna czy dobrze zrobiłam mówiąc ci to.
-I co zrobisz za chwilę?-pytasz cynicznie.
O co ci chodzi...
-Nic..
Delikatnie łapiesz mnie za bolące ramię..
-Skarbie...Jak bardzo chcesz mnie zdenerwować?-przybliżasz się do mnie muskając moje usta.
Czuję wstręt..
-Ty kochana za chwilę spotkasz się z tym twoim..Jak mu tak było? Ach tak ! Andreas...Spotkasz się z nim i zakończysz to.-twój głos mnie przeraża..
-Ale..Matt..
-Ty wstrętna...-łapiesz mnie za lewą rękę..To boli.Cholernie boli.
-Przestań..Boli..-łzy w niekontrolowany sposób płyna po policzkach.Prawie nic nie widzę.
-Jeśli zaraz nie spotkasz się z nim to będzie cię boleć jeszcze bardziej !-jeszcze mocniej  ściskasz rękę...-Dzwoń do niego ! -podajesz telefon.Patrzę na ciebie..Co jeszcze mi zrobisz?Tyle już ran mi zadałeś..Oszpeciłeś..
-Matt..Nie mogę.
Twoje oczy są wściekłe..Zaraz coś zorbisz,coś szalonego.A ja mam odwagę ci odmawiać.
-Co ja mam ci zrobić żebyś mnie słuchała !-ściskasz moją szyję..-Zrozum,że jesteś moja ! Ze mną możesz tylko być! -Po chwili całujesz usta,policzki..-Dzwoń kochanie.
        Nie mam wyjścia...Muszę zrobić coś..Czego nigdy sobie nie wybaczę.
Andi..przepraszam..
Wykręcam numer..Ręce mi drżą.Odbiera po trzech sygnałach.
-Tak kochanie?
Staje mi głaz w gardle.Jak coś powiem to się rozpłacze..Jego głos...Jego słodki głos,który jest dla mnie tak..kojący.Wiem,że teraz się uśmiecha.Zawsze to robi gdy dzwonię.Ten uśmiech..Zakochuję się w nim każdego dnia,o każdej porze...Mój Andreas.
- Spotkajmy się za pół godziny w parku.-szybko odpowiadam.Niedobrze mi.
-Jasne skarbie ! Wszystko w porządku?-pyta zatroskanym głosem.
-Tak-odpowiadam i szybko się rozłączam.
Nic nie jest w porządku ! Nic..
-Grzeczna dziewczynka-przytulasz mnie.
Koszmar..mój koszmar wrócił..

Siedzę na ławce w dobrze znanym mi parku..Robi mi się słabo.Zaraz..za chwilę stanie się coś strasznego..
Widzę twoją sylwetkę,która zbliża się do mnie.Trzymasz moje ulubione kwiaty wręku.Tak promiennie się uśmiechasz..A ja? Za chwilę cię skrzywdzę..Nienawidzę siebie !
-Moja kochana-siadasz koło mnie.Całujesz delikatnie w policzek.Każdy twój gest,słowo..Tak bardzo cię kocham Andreas.-Proszę dla ciebie-wręczasz mi kwiaty.
-Dziękuję-zmuszam się do uśmiechu.-Andi..
-Coś chcesz powiedzieć..?-wpatrujesz się we mnie tymi oczami..Co ty ze mną zrobiłeś? 
Staję gwałtownie z ławki.Czuję,że zaraz się przewrócę.Nogi mam z waty.I co mam powiedzieć? Nie chcę mówić..
-Andi-podchodzę do ciebie i przytulam się  jak najmocniej potrafię-Tak..bardzo cię kocham.Chcę żebyś wiedział,że jesteś najważniejszy..Nie chciałabym cię stracić..-wpatruję się w twoje tęczówki,które tak mnie hipnotyzują.
-Mój kwiatuszku-łapiesz mnie za twarz-Co ty mówisz? Nie stracisz.Jesteś moja,a ja twój-zbliżasz się i muskasz delikatnie moje usta.Uwielbiam gdy mnie całujesz..Uwielbiam wszystko w otbie ,nawet twoje wady.Kocham.
-Musimy to zakończyć-oddalam się.Powiedziałam to..Zwariowałam.
Twoje oczy zmieniają barwę..Jesteś chyba zdezorientowany..A ja cholernie się boje..
-Lucy..co..ty mówisz?-podchodzisz do mnie.
-Andreas to koniec.-oddaje ci kwiaty i tak..po prostu uciekam.
Nie zapomnę.Nigdy cię nie zaponmę.
Andi..Co ja narobiłam?

Traunstein,17 czerwca 2014

Każdego dnia te wydarzenia wracają do mojej pamięci...Ten koszmar nie chce odejść.Nigdy nie zapomnę tego dnia..Siedzę od godziny przy oknie i rozmyślam o tym wszystkim.Nawet nie wiem po co to robię..
-Kochanie..-podchodzisz do mnie całując w szyję.-Może wyjdziemy na spacer?
-W porządku.-odpowiadam beznamiętnie.Spacer z nim..I tak będę musiała z nim żyć.
Ubieram kurtkę przeciwdeszczową,pogoda nie zachęca.Robisz to samo i usmiechasz się.Jakiś ty ...delikatny.Czuły.Nie mam pojęcia jaką ty masz osobowość.
Spacerujemy po tym samym parku..Robisz to specialnie? Nie zniosę tego..
-Kiedy wyjeżdżamy?-pytam.Chcę wrócić.Teraz jeszcze bardziej się męczę..
-Nie mam pojęcia.Niedługo kochanie.-ściskasz moją rękę.Mam wrażenie jakbyś bał się,że mnie zaraz stracisz.Nie stracisz..przecież wiesz idioto!
-Wiesz..Andreas..nie spotkasz się z nim już tutaj?-nagle pytasz.Co znow ci strzeliło to tej pustej głowy?!
-Nie...-odpowiadam patrząc w dal.
-Mhm,to dobrze.Raczej on nie miałby na to ochoty.-wykrzywiasz twarz w grymasie.-Ty pewnie też nie?
Co, znów się upewniasz?! Zamknij się..
-To już nie ważne.
-Lucy..Ze mną będziesz szczęśliwa.Prędzej czy pózniej pokochasz mnie tak jak kiedyś-całujesz w czoło.
Ja..cię kochałam..Tak to prawda.Tylko,że to nie była prawdziwa miłość..a potem tak mnie skrzywdziłeś..
Siadamy na pobliskiej ławce.Tej samej ławce...
-Tu się wszystko zmieniło-marszczysz czoło.
-Co masz na myśli?
-Tu..z nim zerwałaś.-uśmiechasz się.
-Skąd ty..wiesz?-wstaję gwałtownie.
-Ja...wtedy poszłem za tobą-spuszczasz głowę.
Co ci znów odbija...
-Niby po co?!-irytuję się.
Stoisz naprzeciwko mnie.Blisko.
-Chciałem być pewny,a potem..
-Co potem?
-On..miał ten wypadek na skoczni.To moja sprawka.
-Ale..jak?-zaraz chyba się rozpłaczę ,a jego zabiję..
-Ma się ludzi.
-Po co ty to wszystko mi mówisz?-pytam.
-Chcę być szczery Lucy..
-Jak mogłeś! Zerwałam z nim ,a ty jeszcze coś takiego zrobiłeś?! -z wyrzutem oddalam się od ciebie.
Podbiegasz i łapiesz w pasie.
-To,że ci to wzzystko powiedziałem i przykro ci z tego powodu nie znaczy,że masz uciekać.
Odwracasz mnie i jestem zmuszona patrzeć na ciebie.
-Jesteś ze mną..Nie musisz niczym się przejmować.Wiesz,że cię kocham taką jaką jesteś..A powiedzmy sobie szczerze,że gdzie niegdzie jesteś szpetna...Gdyby cię zobaczył raczej nie spodobałabyś się mu.-mocno mnie przytulasz.
Boli.Każde twoje słowo boli.Niestety masz rację.Jestem..do niczego.
-Och..kogo spotykam.-odrywam się jak poparzona od Matta i widzę..Andi.Jest chyba trochę zmęczony.Biegał.
-Biegasz?-pyta Matt.
Andreas krzywo na nas patrzy..Jest zamyślony.
-Tak biegam.Niedługo wznawiam treningi-odpowiada.
-To dobrze.Powodzenia-uśmiecha się Matt.
-Wzajemnie.Muszę lecieć-oddala się od nas bardzo szybko.
Stoję jak zamrożona..Czy naprawdę już nigdy nie porozmawiam z nim normalnie? Co mam zrobić,żeby wybaczył..Nic nie chcę więcej,tylko wybaczenia.
-Wracajmy-ciągniesz mnie za sobą.Wyrywam się.
Nie mam pojęcia,co ja wyprawiam..Biegnę,po prostu..chcę dogonić Andreasa.Dlaczego to robię? Sama nie wiem...Widzę go..Siedzi na ławce.Podchodzę,jestem zmęczona.Podnosi wzrok.
-Co..Jak ty mnie dogoniłaś?-jest zaskoczony i to bardzo.
-Nie mam pojęcia-zdyszana siadam koło niego.Wstaje szybko.Łapię go za rękaw bluzy..
-Nie uciekaj..-ściskam teraz jego dłoń.Jest zimna.Widzę jak marszczy czoło.
-Kobieto..co ty chcesz ode mnie?-pyta opryskliwie.
-Błagam..
-Niby o co?
-O normalną rozmowę.To dużo?
-Jak dla mnie aż za bardzo.Zniknij raz na zawsze.Nic już się nie zmieni.Ile razy mam ci to tłumaczyć?-pyta z wyrzutem.Ściskam jego dłoń.Nie chcę puścić.
-Andi..wybacz mi.Tylko tyle.
-Nie jestem w stanie.To egoistyczne,ale nigdy ci nie wybaczę.Jeśli jeszcze się spotkamy to unikajmy się.-spogladasz na mnie od dłuższego czasu.
Unikać..to nie może być.
-Nie potrafię..Nie chcę-jeszcze bardziej przybliżam się do niego.
-Potrafiłaś zostawić mnie jak debila i po prostu sobie wyjechać i żyć w luksusach to teraz powinna taka rzecz być dla ciebie prosta! -upadam na chodnik.Znów zaczyna mnie boleć to ramie..Próbuję się podnieść..Łapie mnie za to cholerne ramię-Wstawaj.
Krzywię się z bólu.
-Chyba aż tak krucha nie jesteś,że wszystko cię boli?
-Nie..
Ściągasz ze mnie moją kurtkę.
-Co..robisz?
-Masz całą przemoczoną.Masz moją bluzę i wracaj do domu.Nie musisz oddawać-zakładasz mi ją.Czuję bijące od ciebie ciepło.Czy nie mogę po prostu wrócić z tobą?
Gwałtownie przyciągam cię do siebie..
-Lucy..
-Ostatni raz..-całuję cię delikatnie w usta.Z każdą sekundą zachłanniej..A ty? Po prostu oddajesz moje pocałunki.
Odrywam się od ciebie..
-Nie pojawię się już w twoim życiu.Nie zapomnę cię..-nie patrząc już na ciebie oddalam się.

Traunstein,18 czerwca 2014

Andreas

Po raz setny oglądam twoje zdjęcia na telefonie..Trudno w to uwierzyć,ale nadal je mam..Bronię się przed tym wszystkim,ale..Wczoraj miałem ochotę cię zatrzymać..Jestem zbyt dumny,żeby ci wybaczyć.Nie wiem dlaczego mnie zostawiłaś..?Może zależy ci tylko na kasie?A ja głupi nadal myślę i myślę..Zapomnę cię..Zrobię coś i zapomnę,nie będę wiedział kim jesteś ! Marzę o tym choć..kocham cię.Błędne koło z którego nie potrafię wyjść.A ty wszystko robisz,abym ci wybaczył.Nie uda się to Lucy..przykro mi.
                 "Nie pojawię się już w twoim życiu.Nie zapomnę cię.."-tylko te słowa słyszę od wczoraj.Czy czuję ulgę? Nie..mam mętlik w głowie.Moje myśli są tak sprzeczne do siebie,że sam nic nie rozumiem.
Chcę,ale nie chcę..Robię,ale nic nie robię..Nie kocham,ale wciąż gdy cię widzę moje serce przyspiesza.
                       Jak się z tego wygrzebać? Rzucam tym telefonem o ziemię powodując,że rozwala się na wszelkie możliwe części.
                     Lucy..wyjedz już ! I..bądz szczęśliwa z Nim.Możesz być szczęśliwa z tym człowiekiem,bo przecież cię kocha..? Tak czule na ciebie patrzy,przytula cię..Jesteś bezpieczna.
       To dla mnie najważniejsze.Bylebyś była bezpieczna.

Tylko co jeśli mogłoby być inaczej...Nie wybaczyłbym sobie tego.
Nie chce mi się wierzyć,że coś mogłoby się jej stać...

Muszę teraz skupić się na skokach...Wrócę na treningi i będzie jak dawniej.Oglądam te wszystkie swoje skoki,które dawały mi wygrane,miejsca na podium.Czy ja..jestem w stanie tak skakać? Nie wiem.Jeśli nie spróbuję to się nie dowiem.Denerwuję się..Nie zamierzam mieć takiego upadku ponownie jak kiedyś..Czuję niepewność.
                Nawet nie zwróciłem uwagi,że Caro nie odezwała się ani słowem.Dziwne.Jeśli mamy udawać..Chyba się wkręciłem...Gdyby tak nie było ,nie pisałbym teraz do niej sms-a z myślą o spotkaniu.Dlaczego to robię? Mam taki kaprys.Pomyślałem,że to nawet dziewczyna całkiem w porządku..Nie jest tak głupia na jaką wygląda.
     Trzeba lepiej się poznać,żeby można udawać...Tylko czy musimy udawać?

Dlaczego przez moją głowę przechodzą takie myśli?
Chyba czas..coś zmienić.


Lucy

Nie..rób tego.Proszę.Przecież nic takiego nie zrobiłam. Ja..tylko uciekłam i..No właśnie zostawiłam cię.
            Kiedy zostawiam Matta,robi się nieciekawie.Mam za swoje.
-I po jaką cholerę do niego pobiegłaś?-kucasz przede mną i patrzysz surowym wzrokiem.
-Sama nie wiem..Przepraszam-odpowiadam.Przewracasz oczami.
-Kochana ty moja.Dlaczego robisz wszystko,żebym się denerwował?
-Nie chcę tego robić.-przez moje ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz.
-Ale..to robisz-mówisz z zaciśniętymi zębami.Pogłębiasz uścisk na moim nadgarstku.-Chyba nie chcesz żebym się naprawdę zdenerwował.
-Nie,nie chcę.Proszę puść mnie.
-Niedługo ślub..Musisz dobrze wyglądać,daruję ci to..ale zrób coś takiego jeszcze raz..Sama wiesz..-wstajesz szarpiąc mnie za ramię.-Zostawiłaś mnie..Trochę się stęskniłem-przybliżasz się i dotykasz mnie pod bluzką.-Teraz mi to wynagrodzisz..-kierujesz się w stronę łóżka.

Czuję każdy jego dotyk..Cały ból,który powoduje..Niedobrze mi kiedy dotyka mnie.Słyszę jego ciężki oddech.Całuje mnie w szyję..Jest gotowy.Tak bardzo mnie pragnie..Pozbywa mnie wszystkich ubrań.Po chwili czuję,że jest we mnie..Robi to szybko i brutalnie.Ból,który powoduje..Nawet nie wiem czy go czuję.To okropne.
Robię coś takiego z kimś..kogo nienawidzę..Był pierwszy i..ostatni.
Zrobił wszystko,żeby tylko on był w stanie mnie pragnąć..

Bezradna.Jestem totalnie bezradna...
             Bez niego w ogóle nie jestem  warta.Tylko on..zna mnie całą.Tylko on akceptuje.Jestem dla niego marionetką,którą można wykorzystać w każdy możliwy sposób.












Ciao kochane ! 
Historia tworzy się  sama :)) 
Hmm..Wszystko idzie nie pomyśli każdego z bohaterów.
Zobaczymy co będzie dalej..A uwierzcie mi,że będzie się działo. :))
Pozdrawiam cieplutko ! :**
Amy Luna.

4 komentarze:

  1. Witaj Kochana.
    O matko przecież Lucy przechodzi piekło.
    Matt się nad nią znęca, a Wellinger jest pewny że nic jej nie grozi.
    Mam nadzieję że Andreas dowie się prawdy.
    Ze Lucy tak bardzo cierpi z Mattem
    Chyba tylko Wellinger jest w stanie ją uratować.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże... To wspomnienie wszystko zmienia. Rzuca zupełnie inne światło na tę historię... :o
    Jestem zszokowana, wkurzona i bezradna,
    Zszokowana?
    Spotkaniem Andiego i Lucy. On nadal ją kocha. Ona nadal go kocha. Kochają się. Andreas nie jest w stanie zapomnieć. I to przekreśla wszystko. Ten spontaniczny pocałunek... Zdziwił mnie. Ale gdyby Andreas już zupełnie nic nie czuł do Lucy, na pewno ich usta by się nie spotkały.
    Wkurzona?
    Co ten Matt?! To on zburzył całe szczęście Lucy. To on stał się jej "panem". Co ona - taka krucha istota - może poradzić wobec niego - stanowczego tyrana? Mam dość. Mam serdecznie dość jego osoby. Lucy musi uciec, inaczej nigdy nie będzie szczęśliwa. NIGDY!
    Bezradna?
    Tak wiele bym chciała, a wiem, że wszystko musi mieć swoją kolej, no i Ty... Ty musisz zadziałać, Kochana. :)
    Czekam na kolejny! :))
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Już jestem :)
    O jejku, kochana... nie wiem, co napisać. Jestem naprawdę zauroczona tym rozdziałem. Cudo! *.*
    Tak mi żal Lucy. Ona się tylko w tym wszystkim męczy... już teraz wiem, dlaczego tak bardzo nie lubię Matta.
    No i skoro Andi nadal kocha Lucy... może ją wyrwie z tego i uratuje? Mam nadzieję, że przede wszystkim dowie się on prawdy.
    Czekam na kolejny rozdział chyba jeszcze bardziej niż zwykle ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem już!
    Kiedy przeczytałam o biciu Lucy od razu skojarzyła mi się książka "Bezpieczna przystań" i ciekawi mnie czy stamtąd zaczerpnęłaś ten temat.
    Ten ostatni pocałunek Andiego i Lucy był taki smutny, bo oboje chcieli, aby trwał dłużej. Pomimo, że cały czas się kochają nie mogą być razem. Dziewczyna przez Matta, a Andi przez ranę w jego sercu, która się nie zagoiła.
    A Matt przez swój egocentryzm rani Lucy i nie pozwala jej odejść, co jest chore. Liczę, że Lucy uda się od niegi uciec.
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń